REKLAMA

Grillowanie samorządowców za SSPW

Samorządy z województw Polski Wschodniej rzuciły się w zbyt głęboką wodę, porywając na budowę 10 tys. km sieci światłowodowej – skonstatował redaktor Rzeczpospolitej, a gazeta niepokoi się w tytule tekstu, że miliard złotych dotacji na projekt Sieć Szerokopasmowa Polski Wschodniej (SSPW) jest zagrożony. To dlatego, że gotowa jest dopiero w 65 proc., a czasu na zakończenie inwestycji i jej rozliczenie zostało niewiele.

Według mnie ton artykułu i komentarza był nie tylko nieadekwatny do obecnej sytuacji, ale i bardzo niesprawiedliwy. Dziś zdecydowanie bym stwierdził, że samorządy Polski Wschodniej nadspodziewanie dobrze radzą sobie z ogromnym przedsięwzięciem budowy sieci szkieletowo-dystrybucyjnej. Opóźnienie projektu zaś spowodowane jest w dużej mierzy wcześniejszym przeciąganiem notyfikacji unijnych, które województwa uzyskały dopiero na początku 2013 r. i dopiero wtedy mogły uruchomiać procedury przetargowe. To spowodowało, że prace w terenie de facto ruszyły w ubiegłym roku. Owszem, zapewne można było wcześniej poczynić przygotowania, ale gros problemów i spraw pojawia się dopiero w rzeczywistych warunkach "bojowych" i nie wszystko da się przewidzieć.

Może więc nawet imponować, że w Lubelskiem powstało już 2,5 tys. km sieci, choć jeszcze dwa lata temu mówiło się, że to województwo w projekcie SSPW wygląda najsłabiej. A gdy przetarg na budowę sieci wygrała hiszpańska firma wyrażano współczucie, bo Hiszpanie w polskich warunkach mieli nie dać sobie rady. Dziś, to właśnie Lubelskie można uznać za lidera SSPW. Pewnie dlatego, że w tamtejszym samorządzie znalazł się ktoś, kto potrafił wszystko poukładać jak należy.

To prawda, że na Podkarpaciu sprawa wygląda mniej optymistycznie. Stan zaawansowania inwestycji na poziomie 30 proc. może niepokoić. Tym bardziej, że uwarunkowania geograficzne województwa utrudniają prace. Jednak i tam projekt nadal ma wszelkie szanse, by zakończyć się terminowo. Skoro w Lubelskiem hiszpański wykonawca (rękoma podwykonawców) potrafi wybudować średnio 50 km sieci w tydzień, to dlaczego otrzaskane w tego typu inwestycjach polskie Hawe i TP Teltech (razem z Alcatelem-Lucentem budują tam sieć jako ORSS) nie mogły by tego wyniku jeszcze poprawić?

Według komentatora Rzeczpospolitej  przy SSPW zbyt optymistycznie założono, że urzędnicy nabędą nowych kompetencji kierowania dużymi projektami,  i że lepiej było by inwestycje powierzyć biznesowi. W tym miejscu autor czyni porównanie do autostrad, gdzie odcinki realizowane przez prywatnych koncesjonariuszy powstawały szybciej.

W przypadku dużych projektów sieci szkieletowo-dystrybucyjnych też były województwa, które nie realizowały przedsięwzięć samodzielnie, tylko przyznały w konkursie dotację operatorom prywatnym. I tu ciekawe będzie porównanie w perspektywie 3-5 lat, które z tych sieci lepiej służą regionowi. Czy białe plamy internetowe szybciej będą znikać w Lubuskiem i Pomorskiem, gdzie sieci budował Orange, czy w Polsce Wschodniej, gdzie zadania podjęły się samorządy. Gdzie konkurencja na rynku internetu będzie większa i gdzie ceny bardziej atrakcyjne? O tym trudno dziś wyrokować.

A co do autostrad, to wydaje mi się, że większość kierowców bardziej podoba się system opłat stosowany przez Generalną Dyrekcję Dróg Krajowych, niż przez prywatną, należącą do Jana Kulczyka, Autostradą Wielkopolską.