Hawe wyciskane jak cytryna

Cud się na razie nie wydarzył i Hawe jest coraz bliżej bankructwa. Zarząd spółki zapewnia wprawdzie, że spółki grupy prowadzą normalną działalność operacyjną i regulują zobowiązania wobec podwykonawców, jednak utracona wiarygodność powoduje, że słowa te przekonują tylko naiwnych.

W tej sytuacji mogą tylko śmieszyć pretensje zarządu Hawe do Agencji Rozwoju Przemysłu, że ta zażądała natychmiastowej spłaty pożyczki. Jeśli bowiem prawdą jest, że zarząd Hawe "zapominał" poinformować, że na aktywach Hawe zabezpieczono osobiste kredyty Marka Falenty, to niepokój wierzycieli jest bardziej niż uzasadniony.

To, że Marek Falenta, okazał się nieszczęściem dla Hawe trudno dziś kwestionować. Sprawa zabezpieczeń jego osobistych kredytów na majątku spółki pokazuje, że jedno co go interesuje to wyciśnięcie spółki jak cytryny, czyli wyciągnięcie z niej, ile się tylko da. Przez pryzmat jego działań trudno w nim zobaczyć człowieka, który przez swą działalność gospodarczą stara się coś budować i coś pozytywnego pozostawić (zarabiając przy tym oczywiście pieniądze). Widać raczej osobę, która ma w oczach złotówki, euro, czy dolary i bez skrupułów dąży od ich pomnażania. Bez względu na konsekwencje. Gdyby mu zależało na przyszłości Hawe, to znacznie szybciej po wybuchu tzw. afery podsłuchowej mógłby się wycofać ze spółki, ponosząc na tym oczywiście pewne straty. Zapewne nawet zaakceptowanie tej straty pozwoliłoby mu pędzić spokojny żywot rentiera do końca życia.

Marek Falenta może więc spokojnie zostawić Hawe ze "swoimi" kredytami zabezpieczonymi majątkiem spółki, bo jakie ma korzyści ze spłaty tych zobowiązań? To kolejny kamyczek, który przybliża Hawe do bankructwa.

Kwestią czasu wydaje się, kiedy kolejne aktywa grupy Hawe będą trafiać do sprzedaży, bo w znalezienie inwestora, który będzie chciał uzdrowić spółkę nie wierzy już nawet  obecny zarząd. Wcześniej, mimo takich kilku prób, nikt się na to nie zdecydował, gdy bliżej przyjrzał się sytuacji finansowej spółki.

Fakty zaś są takie, że dziś Hawe dramatycznie brak pieniędzy. Spółka traci resztki wiarygodności i nie ma żadnej strategii na przyszłość. Ma za to jeszcze trochę majątku, choć okazuje się, że w pewnej części stanowi on zabezpieczenie kredytów. Spółka przypomina dziś  wyciśniętą cytrynę i trudno spodziewać się, że ożywią ją miliony złotych z rozliczeń projektów budowy sieci szerokopasmowiej na Warmii i Mazurach oraz Podkarpaciu o czym zarząd przekonuje wierzycieli.