Jeszcze raz o światłowodach w Woli Uhruskiej

Dziękuję panu Tomaszowi Kowalowi, dyrektorowi zarządzania inwestycjami w Orange Polska, za uwagi do mojego komentarza sprzed dwóch tygodni "Orange i FTTH", ale też pozwolę sobie kilka spraw i wątpliwości wyjaśnić. Najpierw postaram się uzupełnić informacje, których zdaniem Tomasza Kowala zabrakło w tekście.

Celem materiału nie było wprawdzie wchodzenie w szczegóły inwestycji w Woli Uhruskiej i Bytyniu, ale chętnie temat pogłębię. Otóż wspomniany ISP wybudował 500 przyłączy i ma obecnie około 200 klientów. W umowie z Władzą Wdrażającą Programy Europejskie o dofinansowanie projektu zobowiązał się podłączyć 126 użytkowników końcowych i w uzgodnionym terminie wskaźnik ten spełnił. W przyszłości planuje aktywowanie wszystkich 500 przyłączy. Tak przynajmniej deklaruje.

Tu warto zauważyć, że w nowej perspektywie finansowej, w Programie Operacyjnym Polska Cyfrowa wskaźnikiem w projektach, które uzyskają dofinansowanie ma być właśnie zasięg oferowanych usług, a nie liczba podłączonych klientów. Czy to dobrze? O takie zapisy lobbowali zainteresowani inwestycjami operatorzy. Oczywiście takie rozwiązanie niesie ze sobą pewne niebezpieczeństwa.

Można sobie, dla przykładu, wyobrazić, że jakiś operator wybuduje sieć (już na czym godziwie zarobi) a podłączeniem klientów nie będzie specjalnie zainteresowany i/lub będzie je oferował w mało atrakcyjnych cenach. Science fiction? Chyba nie, skoro obecnie wielu operatorów realizujących 8.4 POIG ma problemy z osiągnięciem deklarowanego wskaźnika przyłączonych od wybudowanej sieci klientów.

Dlatego rozwiązanie, które przyjął operator znad Bugu wydaje się sensowne. Buduje określoną liczbę przyłączy przy niskim wskaźniku liczby klientów do rozliczenia projektu, ale przecież ma możliwość podłączenia kolejnych chętnych bez wiszącej nad głową siekiery określonych w umowie o dofinansowanie terminów. Taki model byłoby dobrze zastosować w POPC. Wskaźnikiem tutaj będzie jednak potencjalny zasięg usług i dopiero czas pokaże, czy w związku z tym nie pojawią się "dziwne inwestycje". Oczywiście, problemu może nie być przy rzetelnej weryfikacji wniosków o dofinansowanie i późniejszej kontroli prowadzonych inwestycji.

O tym, jak wyglądają statystyki realizowanego działania 8.4 POIG informowało niedawno TELKO.in i nie będę ich tu kolejny raz przytaczał.

Tomasz Kowal dziwi się również, że mały operator świadczy usługi o przepływnościach od 2 Mb/s do 10 Mb/s, skoro przy zastosowaniu technologii światłowodowej klienci powinni oczekiwać więcej. Według Tomasza Kowala może to świadczyć, że zaangażowane w inwestycję środki były nieadekwatne do efektów. Niestety, i to należy zaznaczyć, wąskim gardłem opisanego projektu jest agregacja. Do tych miejscowości operator musi doprowadzać internet przez radiolinię z leżącego w odległości ponad 20 km Chełma. Innych możliwości teraz nie ma. W takiej sytuacji jest zresztą więcej lokalnych operatorów w województwach Polski Wschodniej, którzy wybudowali w ramach 8.4 POIG sieci światłowodowe i oferują usługi na poziomie 10 i więcej Mbit/s, bo sieć szkieletowo-dystrybucyjna jest dopiero w planach lub w budowie. Dopiero, gdy operator z Woli Uhruskiej i Bytynia będzie mógł się podłączyć do lokalnego węzła, który tam zresztą powstaje, będzie tak jak Orange w Warszawie mógł fizycznie zwiększyć oferowane przepływności nawet do 300 Mbit/s, a także wprowadzić nowe usługi telewizyjne i telefoniczne. Klienci ponoć o to zresztą pytają.

Co do kosztów projektu, to rzeczywiście wiele projektów realizowanych w 8.4 POIG było drogich. Może zastanawiać, co spowodowało, że koszt budowy 1 km światłowodu między 2013 r. a 2014 r. wzrósł z 46 tys. do 100 tys. zł, jak podaje UKE na podstawie danych zebranych do raportu o stanie infrastruktury. Ktoś jednak wnioski o dofinansowanie weryfikował (chyba) i zadecydował, że warto tyle zapłacić za zlikwidowanie barier w dostępie do szerokopasmowych usług.

Wspomniany operator wybrał zresztą stosunkowo drogie rozwiązanie, czyli technologię punkt-punkt. W efekcie było drożej na etapie inwestycji, ale zredukowało koszty przyłączenia kolejnych użytkowników i daje szansę innym operatorom na hurtową usługę. Czy to uzasadnia wskaźnik kosztów do efektów? Powtórzę: ktoś, kto weryfikował wniosek o dofinansowanie uznał, że tak.

Kończąc, mogę wyrazić tylko nadzieję, że niebawem Orange przedstawi odważną strategię odnośnie inwestycji szerokopasmowych, tak jak we wrześniu ubiegłego roku zrobił w Niemczech Deutsche Telekom, który zapowiedział wielką ofensywę inwestycyjną w infrastrukturę szerokopasmową w Niemczech na co do 2015 r. zamierzał przeznaczyć blisko 12 mld euro. Owszem, niemiecki operator w dużej mierze postawił na VDSL, ale co ważne obiecał NGA nie tylko w większych miastach, ale także w mniejszych miasteczkach i wsiach.

Celem mojego komentarza nie było porównanie wprost pilotażowego wdrożenia FTTH Orange Polska zrealizowanego w Warszawie z inwestycjami FTTH w Woli Uhruskiej i Bytyniu, a wskazanie, że u największego polskiego operatora takiej kompleksowej strategii szerokopasmowej trudno się dopatrzeć.