Konsolidacyjne dylematy Komisji Europejskiej

Zgody na rynkowe fuzje – także w telekomunikacji – są decyzjami politycznymi. Dlatego też w dyskusjach na ten temat często padają polityczne, a nie racjonalne argumenty. Nie zmienia to faktu, że konsolidacja mobilnego rynku w Europie postępuje i chyba nawet politycy się na nią godzą.

Komisarz ds. konkurencji Margrethe Vestager jest teraz główną rozgrywającą na europejskim rynku M&A
(źr.fot.KE)

W ubiegłym tygodniu renomowany tygodnik The Economist opublikował artykuł na temat polityki Komisji Europejskiej odnośnie fuzji i przejęć (M&A) na europejskim rynku telekomunikacyjnym. Tenże rynek coraz to wystawia Komisję na próbę, przedstawiając do akceptacji kolejne projekty M&A. Jeszcze żaden nie został zablokowany, ale wszyscy czekają na precedens. Brytyjski tygodnik wypunktował krażące w publicznym obiegu "za i przeciw" konsolidacji. Wszystkie umiarkowanie przekonujące.

Konsolidacja postępuje

Austria, Dania, Irlandia, Niemcy, Szwajcaria, Wielka Brytania, Włochy – to rynki, na których albo w ciągu ostatnich lat skutecznie dokonano transakcji, albo na których transakcje są w toku. Najbardziej spektakularny przykład z tego roku, to jeszcze nie zaaprobowane przez władze antymonopolowe przejęcie mobilnej sieci EE przez BT, które wywraca do góry nogami sytuację na brytyjskim rynku telekomunikacyjnym.

Najświeższy natomiast, to plan połączenie duńskich sieci mobilnych należących do norweskiego Telenora i szwedzko–fińskiej TeliiSonery.  Komisja Europejska już dwukrotnie przesunęła termin podjęcia decyzji o akceptacji fuzji (aktualnie obowiązuje 7 października). Na łamach TELKO.in opisywaliśmy wątpliwości, jakie pod adresem tej operacji publicznie wysuwa unijna komisarz ds. konkurencji Margrethe Vestager. Skandynawski casus, to jeden z kandydatów do precedensowej blokady planowanej przez operatorów fuzji. Publicznie komunikowane zastrzeżenie, które przypomina The Economist jest dosyć proste: redukcja liczby graczy na rynku musi spowodować osłabienie konkurencji, a co za tym idzie wzrost cen i pogorszenie jakości usług. Tego się nie da wykluczyć, ale też się to nie wydaje takie oczywiste.

Na rynku telekomunikacyjnym działa zbyt wiele zmiennych, aby poszczególne zjawiska  dało się w pełni przekonywująco wytłumaczyć pojedynczym czynnikiem. Do tej pory nie ma pewności, czy połączenie Orange z siecią 3 (grupa Hutchison Whampoa) w Austrii rzeczywiście było bezpośrednim powodem zaobserwowanego na tym rynku wzrostu cen. Niemniej Komisja Europejska oficjalnie przyznała, że zgoda na to połączenie mogła być błędem. Teraz bardzo dokładnie przygląda się każdej kolejnej transakcji.

Nie tylko liczba graczy

Znamienna jest historia Playa, który wszedł na polski rynek komórkowy z konsekwentną strategią walki cenowej, która w osiem lat dała mu 20 proc. rynku. Potem jednak mocna przecena usług przez tego operatora się skończyła i teraz daje się raczej zauważyć próby podniesienia ARPU (z różnym stopniem konsekwencji) na rynku klientów indywidualnych przez wszystkich graczy. Wydaje się, że Play – po pierwsze – osiągnął zadowalający udział w rynku i mógł rozpocząć starania o poprawę rentowności, po drugie – zużył już znaczną część potencjału do obniżek cen (spadające MTR oraz niższa od konkurentów baza kosztowa), a po trzecie – konkurenci przystosowali się do nowych warunków. Liczba graczy na rynku się nie zmieniła, ale sytuacja na nim dosyć istotnie.