Lekcja z RSS-ów

Upadłość dawnego operatora jednej z regionalnych sieci szerokopasmowych jest kwintesencją tych projektów i memento, w jaki sposób nie należy organizować publicznej interwencji na rynku telekomunikacyjnym.

Smart-NET powstał i działał, jako spółka dostawcy urządzeń (Alcatel Lucent) oraz budowniczego sieci (Łączpol), czyli podmiotów, które jako jedyne można uznać za pewnych zwycięzców programu RSS. Oni bez wątpienia zarobili swoje, ale mało ich interesowało, co z wybudowaną infrastrukturą będzie dalej. Zamiast „Wybuduj, Operuj, Przekaż”, kierowali się raczej maksymą „Wybuduj, Zainkasuj, Zapomnij”. Tym bardziej, że mieli solidne podstawy podejrzewać, że rentowne operowanie wybudowanymi sieciami nie będzie łatwe. Bo podatki lokalne są liczne i pewne, a potencjalne przychody szczupłe i niepewne. Były i takie opinie na rynku w fazie projektowania programów RSS. Utonęły jednak w powodzi powszechnego entuzjazmu dla „internetu pod strzechy” grzanego przez tych, którzy się nie znali (jak wówczas piszący te słowa), lub tych, którzy mieli problemy w nosie, bo widzieli kilka miliardów do wzięcia.

Kiedy entuzjazm opadł, uroczyście poprzecinano wstęgi przed ulokowanymi tu i tam w sielskim krajobrazie Polski kontenerami urządzeń węzłowych, przyszła szara rzeczywistość. Jeden po drugim, projekty RSS poczęły niemiłosiernie obnażać słabości. Tak było ze wzmiankowanym Smart-NETEM, w którym wzięli się za łeb z władzami województwa o koszty działalności. Współpraca tej firmy z samorządami padła zarówno w woj. świętokrzyskim, jak i lubelskim, gdzie grupa Łączpolu także była zaangażowana. Jeszcze wcześniej przyszła wielka wtopa z siecią woj. warmińsko-mazurskiego, trochę później z siecią woj. podkarpackiego. Sieć małopolska, to akurat od początku śmierdziała na kilometr z uwagi na podmiot, który wygrał przetarg na jej budowę – tutaj wszelkie podejrzenia spełniły się co do joty. Upadł także operator śląskiej RSS, a z biznesu wycofał się operator sieci mazowieckiej. Co najmniej kilkoma projektami RSS interesowała się prokuratura. Jak polska długa i szeroka partnerstwo biznesu i samorządów się skompromitowało, a regionalne sieci przeszły w zarząd (i na garnuszek) władz wojewódzkich. Wyjątkiem jest woj. łódzkie. Nie wykluczam, że tutaj lokalny operator podszedł do lokalnego projektu w ramach lokalnego patriotyzmu i z władzami województwa się dogaduje.

Broni się także projekt w woj.podlaskim, w którym dosyć wcześnie się zorientowali czym pachnie współpraca z prywatnym podmiotem i za operowanie wzięli się sami. Podlaska RSS działa sobie całkiem sprawnie, oczywiście nie bez publicznej dotacji, traktowana jako „usługa publiczna”.

Podobnie w Wielkopolsce, gdzie grupa Inea solidnie dokłada do kosztów utrzymania RSS, ale wcześniej nie mniej solidnie zarobiła na jej budowie. W długim terminie zaś projekt okazał się doskonałą, choć ryzykowną, inwestycją, betonującą pozycję Inei jako najsilniejszego gracza w regionie Wielkopolski. Gdzie dzisiaj nikt już Inei nie podskoczy. Podobnie projekt Orange w woj. pomorskim. Tutaj w zasadzie nie budowali RSS, tylko ogłosili konkurs na uzupełnienie zasięgu infrastruktury telekomunikacyjnej w regionie. Orange sieć wybudował i włączył w swoje zasoby.

Mimo kilku pozytywnych przykładów, gdyby mieć pełną wiedzę, zapewne okazałoby się, że skala marnacji środków w programach RSS była ogromna, a kilometr sieci wybudowano (lub nie wybudowano) kilkukrotnie drożej, niż to robią operatorzy. I tutaj pojawia się filozoficzne pytanie: czy to znaczy, że tych projektów było lepiej nie podejmować? Mam wątpliwości.

Sytuację zgrabnie można podsumować wypowiedzią jednego z rynkowych działaczy. Ten jeszcze na etapie projektowania RSS wyrażał się sceptycznie, konkludując jednak: „no dobrze, kilka miliardów pójdzie na rozkurz, ale coś w tej ziemi jednak zostanie”. Coś w tej ziemi jednak zostało, jest wykorzystywane, bity po włóknach lecą, a do iluś set lub tysięcy miejscowości dochodzą usługi telekomunikacyjne – częściowo na koszt podatnika. Moglibyśmy pozostać przezorni oraz oszczędni i tej sieci nie mieć. Co poddaję pod rozwagę wszystkim krytykom POPC, wkurzonym budową lokalnych sieci dostępowych. Prywatny biznes jest fundamentem społeczeństwa, ale wszystkiego nie załatwi. Liczba białych plam w Polsce dowodnie na to wskazuje. Polacy zaś już na światłowód czekać nie chcą, aż zlituje się wielki, czy też lokalny operator.

Z drugiej strony jest oczywiste, że do wielkiej… kupy pieniędzy zleci się wielka masa much, których jedynym celem jest coś z tego podeżreć, a nie cokolwiek wybudować, czy komukolwiek coś zapewnić. Pieniądze publiczne (w powszechnym mniemaniu: niczyje) szczególnie temu sprzyjają. Na to nie ma rady. Patalogia jest marginesem każdego działania. Żeby nie było patologii, musi nie być działania.

Warunki żadnego publicznego programu inwestycyjnego nigdy nie będą idealne. Należy się starać, by były tak efektywne, jak to tylko możliwe. Doświadczenia RSS wskazują, że pieniądze na infrastrukturę należy kierować do tych, którzy tą infrastrukturą będą operować, świadczyć na niej usługi, martwić się o jej utrzymanie i potrzebne do tego środki. Na długość kija należy trzymać tych, których projekt interesuje wyłącznie na etapie budowy, oraz tych, którzy o telekomunikacji nie mają bladego pojęcia.

Piątkowe komentarze TELKO.in mają charakter publicystyki – subiektywnych felietonów, stanowiących wyraz osobistych przekonań i opinii autorów. Różnią się pod tym względem od Artykułów oraz Informacji.

Postaw kawę autorowi