Mapy do projektów i na budowę – starać się, czy się nie starać?

Jeśli więc (krótki) czas realizacji budowy nie jest przeszkodą, a obsługę zamówienia powierza się projektantom, to zastanówmy się co mamy do zyskania, kiedy szacujemy wydatki na mapy i wymagania jakie stawiamy podwykonawcom.

W pierwszej kolejności: bezpieczeństwo! Tam, gdzie mamy do czynienia z ziemnymi urządzeniami energetycznymi i gazowymi nie może być mowy o liczeniu na szczęście. Posiadanie aktualnej informacji o zlokalizowanych sieciach, to kwestia ludzkiego życia i zdrowia.

Po drugie: koszty ewentualnych szkód. Tam, gdzie prowadzenie budowy wiąże się z ryzykiem uszkodzeniem już istniejących sieci, czy wejścia w „obcą” działkę nie ma wątpliwości, że solidna mapa to ułamek kosztów na jakie można się narazić w przypadku uszkodzenia dużego wodociągu, czy naruszenia prawa własności (lub na skutek kłopotów wizerunkowych w takich okolicznościach).

Po trzecie: minimalizacja nieplanowanych przestojów na etapie projektowym i na budowie. Czas bywa bezcenny. Jeśli więc ryzyko odrzucenia wniosków w urzędach, czy nieoczekiwanych przestojów ekip w czasie budowy jest istotnym i faktycznym kosztem, nie warto zastanawiać się nad inwestowaniem w geodezję. Podjęcie budowy bez MDCP generuje ryzyko, że jedna urzędnicza wątpliwość czy niezidentyfikowana rura w wykopie, spowoduje trudne do przewidzenia przerwy w pracy. Jeśli więc czas na to pozwala, zdecydowanie bezpieczniej jest mieć MDCP ujęte w harmonogramie i kosztorysie już na początku inwestycji.

Po trzecie: zdrowy rozsądek

W większości przypadków budowa bez solidnej mapy, zdaje się być nierozsądna. Jednak są i takie sytuacje, kiedy rozsądnie jest z niej zrezygnować.

Jeśli lokalne zwyczaje administracyjne na to pozwalają, warto się zastanowić czy mapa wpłynie pozytywnie na wartość inwestycji? W urzędach gmin czy w starostwach uzyskanie decyzji na zwykłej mapie z ośrodka nie stanowi problemu. Wielu inwestorów korzysta z tej furtki i w wielu sytuacjach jest to zachowanie rozsądne.

Do takich okoliczności zaliczymy budowy o nieznacznej długości i bez użycia ciężkiego sprzętu. O ile mapa zasadnicza pobrana z ośrodka informuje o ogólnej sytuacji pod ziemią, a do wykonania jest kilka metrów wykopu, o tyle ryzyka opisane powyżej stają się nieistotne w porównaniu z wysiłkiem jaki trzeba włożyć w uzyskanie MDCP.

Zdarzają się też sytuacje, kiedy na danym terenie w ogóle nie została założona mapa zasadnicza. Najprawdopodobniej nie ma tam innych sieci, a nawet jeśli są, to praca geodety nie poprawi sytuacji, bo lokalizacja urządzeń ze starych map i operatów będzie tylko mocno przybliżona. Budowa linii w szczerym polu czy w lesie nie zyska więc nic na geodezyjnej pieczątce.

Ostatnim, w pełni uzasadnionym przypadkiem, jest teren z trwającą inwestycją. Zdarza się bowiem, że budujemy sieci w czasie trwającej przebudowy drogi czy w czasie budowy osiedla. Jeśli wcześniej nie udało się opracować i uzgodnić projektu, wykonywanie MDCP mija się już z celem. Wielkoskalowe budowy charakteryzują się wysoką zmiennością a rozrzut w stosunku do projektu bywa kilkumetrowy. W takiej sytuacji lepiej skorzystać z usługi geodezyjnej inwestora a energię poświęcić na lepsze zabezpieczenie sieci przed uszkodzeniem w trakcie prac i solidną inwentaryzację powykonawczą.

Na pytanie o sens zmawiania MDCP w pierwszym odruchu zawsze odpowiem, że warto. Warto też traktować mapę jak narzędzie, a nie tylko przykry obowiązek.

AUTORKA

Specjalistka w zakresie prawa budowlanego i przygotowania sieci do budowy. Od 15 lat związana z projektowaniem i koordynacją zadań przy inwestycjach światłowodowych, dla dużych i małych operatorów telekomunikacyjnych.