REKLAMA

Nadzieje na LTE były większe

Czy plany zakładały realną konkurencję LTE z dostępem stacjonarnym w Polsce?

W T-Mobile tak żeśmy zakładali. Mobilna substytucja usług szerokopasmowych jest dzisiaj faktem, szczególnie jeżeli chodzi o konkurencję z sieciami xDSL.

Pana zdaniem, to trwałe zjawisko?

Wszystko zależy, o jakich usługach mówimy. Jeżeli ktoś będzie chciał dostarczyć kilkanaście kanałów HD w warstwie IP, to sieć LTE się zapcha. Jeżeli jednak mówimy o korzystaniu z internetu, jaki znamy dzisiaj, to nie widzę dla sieci mobilnej żadnego problemu. W Polsce pojemności na konkurencję z sieciami stacjonarnymi wystarczy, według mnie, do około 2025 r. I to bez konieczności korzystania z mikrokomórek, czy innych technik odciążenia sieci makro. Zakładam oczywiście, że nastąpi w końcu przydział pasma 800 MHz, a potem kolejnych częstotliwości. Zakładam też użycie agregacji pasma. Ruch w sieci mobilnej wprawdzie bardzo teraz rośnie, ale ja sądzę, że ten wzrost zacznie się wypłaszczać.

Kiedy?

Trudno przewidzieć. Moim zdaniem, to jest kwestia zwiększania penetracji smartfonów i mobilnej transmisji danych w starszych grupach wiekowych klientów. Z własnego doświadczenia wiem, że to postępuje. Wzrost ruchu w sieciach skończy się, kiedy nasycenie wzrośnie do 100 proc. dorosłych osób. Druga sprawa, jeszcze trudniejsza do przewidzenia, to możliwość pojawienia się nowych aplikacji, które mogą zrewolucjonizować popyt na pasmo.

Jakie teraz osiąga się realne przepływności w sieci LTE?

W sieci T-Mobile, to jest około 10-12 Mb/s. W Warszawie osiągamy 20-25 Mb/s w zależności od mocy sygnału. W ogólnopolskiej sieci na ogół bez kłopotu można strumieniować kanał HD, i to jadąc samochodem. Mówię o nadajnikach wykorzystujących kanał 15 MHz. Szersze pasmo oznacza jeszcze lepsze wyniki. Na kanale 20 MHz efektywność jest optymalna, ponieważ tak właśnie było projektowane LTE.

Dlatego tak zażarta była walka o zasady rozdysponowania pasma 800 MHz? Po co w praktyce operatorom ta częstotliwość?

Ogólnie rzecz biorąc: do pokrycia terenów pozamiejskich, spośród których ja bym wskazał kurorty, w których ruch w okresie wakacji rośnie bardzo dynamicznie. Te obszary są jednak rozległe, wzrosty ruchu sezonowe, więc inwestycje muszą być rozsądne. Do tego 800 MHz nadaje się doskonale, ponieważ wymaga o połowę rzadszej siatki nadajników, niż np. 1800 MHz.

Czy na terenach pozamiejskich na operatorów czekają nowi klienci?

Nie wiem, czy są to klienci zupełnie nowi. Na pewno w dużej części znają już LTE (czy ogólnie: mobilną transmisję danych) i chcą z niej korzystać na terenie całego kraju. Przewidujący operator da im zasięg tej sieci, a jednocześnie ułatwi sobie obsługę ruchu w szczycie dzięki LTE, które – jak o tym rozmawialiśmy wcześniej – jest efektywniejsze, niż inne technologie transmisji danych.

Czy rozdysponowanie w przyszłości pasma 700 MHz będzie miało jeszcze duże znaczenie dla rynku?

Nie sądzę. Parametry propagacyjne częstotliwości 700 MHz nie są znacząco lepsze od 800 MHz. To ostatnie będzie w Polsce kluczowe. Komu się uda je zdobyć ten nie będzie miał palącej potrzeby sięgnięcia po 700 MHz. Natomiast ten, komu się nie uda z 800-stką będzie mógł w przyszłości wyrównać swoje szanse.

Jak szybko, od chwili otrzymania decyzji rezerwacyjnych, operatorzy w Polsce mogą uruchomić LTE800?

To zależy od technicznej specyfiki ich sieci: czy mają systemy antenowe przystosowane do nadawania w paśmie 800 MHz. Wtedy można myśleć o uruchomieniu sieci w ciągu około pół roku. Jeżeli nie mają, to dochodzi procedura uzyskania odpowiednich pozwoleń, co może wydłużyć całą sprawę do roku. Najstarsze systemy antenowe sieci GSM900 raczej nie obsługują pasma 800 MHz.

Backhaul dla tej sieci?

Nie ma z tym dzisiaj problemu. Standardem jest split 1:7: jedna stacja bazowa podłączona do sieci linią optyczną, a pozostałe do niej radioliniami IP. To dzisiaj wystarczy.