Polityka krąży nad Prezesami UKE

Jak informowaliśmy wczoraj, Sejm przyjął kandydaturę Przemysława Kuny na stanowisko Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej. W głosowaniu jego kandydatura przeszła 13 głosami, uzyskując ponad 53-proc. poparcie posłów. Nie odbiegało to istotnie od tego, co uzyskiwali poprzedni czterej kandydaci na Prezesa UKE w sejmowych głosowaniach (wcześniej szefa urzędu regulacyjnego desygnował osobiście premier).

Charakterystyczne jest, że w przypadku głosowania kandydatury Przemysława Kuny nie było głosów wstrzymujących ‒ posłowie głosowali wyłącznie „tak” lub „nie”. Inaczej było w poprzednich głosowaniach, w których ‒ zapewne z powodów politycznych ‒ spore liczebnie grupy posłów wstrzymywały się od głosu, realnie utrudniając przegłosowanie kandydatury, ale formalnie nie występując przeciw niej.

Głosowaniu kandydatury Przemysława Kuny towarzyszyła dyskusja posłów, merytorycznie analogiczna do tej, jaka miała miejsce we środę na Komisji Cyfryzacji. Posłowie opozycyjni wobec rządu zarzucali kandydatowi związek z ‒ ich zdaniem ‒ niewydolnością „parasola dezinformacyjnego” NASK w trakcie ostatnich wyborów prezydenckich, jak również insynuując, że będzie w cenzuralny sposób korzystał z nowych uprawnień w dziedzinie kontroli przekazu internetowego. W kontraście do tego głosowanie kandydatury Jacka Oko w 2020 nie wywołało żadnej dyskusji.

Natomiast jeszcze większą sejmową burzę wywołała kandydatura Magdaleny Gaj w 2012 r. Ciekawostka, źródłem w istotnym stopniu (choć nie wyłącznym) były te same czynniki, co wczoraj tj. obawa o cenzurę internetu. Wówczas, w 2012 r., przez Polskę przetoczyła się dyskusja a nawet uliczne protesty przeciw przyjęciu w Polsce umowy ACTA, która miała pogłębić ochronę własności intelektualnej w internecie, ale dawała nowe możliwości ujawniania tożsamości internautów.

Kandydatura Marcina Cichego w 2016 r. natomiast nie tylko nie wywołała żadnych kontrowersji w Sejmie, ale kandydat ten zdobył najwyższe poparcie (68 proc.) głosujących posłów z całej dotychczasowej czwórki przy relatywnie niewielkiej liczbie głosów wstrzymujących się.