Promocja zawsze jest szansą na korektę taryf

Po miesiącach opowiadania o tym, że ceny usług mobilnych powinny wzrosnąć, Orange zdecydował się by je podnieść. I to radykalnie.

Do tej pory za najtańszy abonament w Orange konsument płacił 40 zł. Za najdroższy – 80 zł. Do wyboru miał cztery plany taryfowe. Od 24 października w ofercie są tylko trzy plany. Najtańszy za 55 zł, a najdroższy za 85 zł. Gdyby nie likwidacja najtańszego abonamentu, można by powiedzieć, że jest to podwyżka o „piątaka”. Czyli coś, co operatorzy wielokrotnie ćwiczyli już w przeszłości. Ale teraz tak nie jest. Między 40 zł a 55 zł za najtańszy abonament jest jednak spora różnica.

Oczywiście jest „więcej za więcej”, ale jest też tzw. klauzula inflacyjna, która pozwala podnieść operatorowi cenę abonamentu, jeśli roczna inflacja będzie wyższa niż 3,5 proc. A to, że tak będzie i w 2022 r., i w 2023 r. jest pewne. Co zaś oznacza dla konsumenta ryzyko podwyżki w drugim roku obowiązywania umowy.

Ciekawy jest moment wprowadzenia podwyżki przez Orange. IV kwartał to zwykle okres promocji świątecznych, w tym promocji w cenach abonamentów. Tymczasem mamy podwyżkę. Jest ona jednak na tyle wcześnie wprowadzona, że w przypadku wyraźnego spadku sprzedaży – zarówno nowych usług, jak i oferty utrzymaniowej – jest szansa na „promocyjną” korektę ceny na przełomie listopada i grudnia.

O tym, że „odwrót poprzez promocję” jest możliwy świadczą działania P4, konkurenta Orange. W II kwartale operator sieci Play znacząco podniósł ceny kontraktowych planów taryfowych. Jeszcze w I kwartale najtańszy plan kosztował 25 zł, a najdroższy – 70 zł. Po podwyżce najtańszy plan podrożał o 10 zł. Podobnie trzy pozostałe plany. W III kwartale pojawiła się jednak promocja – ceny dwóch najdroższych planów spadły do poziomu sprzed podwyżki.

Operowanie  taryfami to delikatna materia. Gdzieś jest „próg bólu” konsumenta. Zapewne w czasie gospodarczej prosperity i niskiej inflacji wyżej niż dziś. Czy Orange go przekroczyło? Zobaczymy.

Z podwyżki ucieszą się na pewno analitycy giełdowi. Od miesięcy nie kryli rozczarowania, że w obliczu wysokiej inflacji i spadku tempa wzrostu gospodarczego, a być może recesji, operatorzy komórkowi nie decydują się na radykalne ruchy w cenach abonamentów.

– Jesteśmy zaskoczeni zachowawczością polskich operatorów w zakresie podnoszenia cen – napisali we wrześniowym raporcie o Orange Polska analitycy Haitong Bank.

Rozczarowanie nic analityków nie kosztuje. Wszak zawsze mogą się mylić, co wielokrotnie w przeszłości robili. Mylili się w szacunkach i prognozach wyników, ale także w ocenach strategicznych ruchów spółek oraz – wchodząc niejako w rolę ekspertów z firm konsultingowych – w propozycjach, jakie te ruchy powinny być.

O tym, jak podwyżka cen abonamentu odbija się na liczbie klientów, przekonuje się największy amerykański operator komórkowy – Verizon. W III kwartale stracił na tym 189 tys. klientów. To był trzeci kwartał z rzędu, gdy ich liczba się kurczyła. Straty ostatniego kwartału wprost wynikały z podwyżek cen. Operator zaś poinformował rynek, że liczy się z dalszym wzrostem churn.

Czy ceny w Verizon są po prostu zbyt wysokie? – spytał na telekonferencji wynikowej analityk UBS John Hodulik.

Szefowie operatora nie odpowiedzieli wprost. Skupiali się na reklamowaniu bieżących wyników. W lutym przyszłego roku przekonamy się, jak na takie pytania będzie odpowiadał prezes Orange Polska.

Piątkowe komentarze TELKO.in mają charakter publicystyki – subiektywnych felietonów, stanowiących wyraz osobistych przekonań i opinii autorów. Różnią się pod tym względem od Artykułów oraz Informacji.

Postaw kawę autorowi