REKLAMA

Są chętni za zakup telekomunikacyjnych wierzytelności

W obiekcie ich zainteresowania mogą być portfele z kilkoma set, czy nawet tylko kilkudziesięciu sprawami.

PAWEŁ PIOTROWSKI: Trzeba jednak brać pod uwagę, że nabywca instytucjonalny ponosi konkretny koszty analizy i zakupu portfela. Musi liczyć się z ryzykiem jakie niesie windykacja. Może się zdarzyć, że dany portfel wierzytelności uzna za zbyt mały, aby podjąć ryzyko. W takiej sytuacji trafiają się także inwestorzy indywidualni, którzy także działają na rynku wierzytelności.

Czy istnieje możliwość i sens skonsolidowania portfeli pomiędzy różnymi przedsiębiorcami?

PAWEŁ PIOTROWSKI: To jest ciekawa kwestia i to w szczególności na rynku telekomunikacyjnym. Wydaje się, że istnieją takie możliwości. Tym bardziej, że wielu przedsiębiorców telekomunikacyjnych stosuje zestandaryzowaną dokumentację abonencką, co bardzo ułatwiłoby analizę i wycenę takiego skonsolidowanego portfela.

ANDRZEJ DĘBIEC: To jest relatywnie nowy model działalności i trzeba go pilnie obserwować. Skonstruowanie i analiza takiego portfela wydaje się realna. W przypadku transakcji trzeba by już podpisywać umowy z każdym przedsiębiorcą oddzielnie. To stanowi pewne wyzwanie.

PAWEŁ PIOTROWSKI: Jeżeli obie strony znają warunki i okoliczności takiego rozwiązania, to są w stanie dojść do porozumienia.

ANDRZEJ DĘBIEC: Jeżeli jeszcze można wrócić do sprawy percepcji kontrahentów po stronie kupujących, to istotna jest również rozpoznawalność na rynku. Podmiot, który pierwszy raz wystawia portfel raczej nie budzi takiego samego zainteresowania jak podmiot, który robi to cyklicznie i do którego portfeli nabywcy wierzytelności już się „przyzwyczaili” i nabrali zaufania. Z tej perspektywy wielkość portfela może mieć mniejsze znaczenie.

Czy i jakie ryzyko podejmuje właściciel portfela, wchodząc na rynek wierzytelności? Na ile może być pewien kontrahentów?

PAWEŁ PIOTROWSKI: Tutaj obowiązuje normalne uwarunkowania biznesowe. Na BidFinance weryfikacja nabywców jest warunkiem ich dostępu do platformy. Strony muszą się oczywiście zabezpieczyć umownie.

ANDRZEJ DĘBIEC: W ramach działalności BidFinance nie zostawiamy kontrahentów samych. Rozmawiamy o ich oczekiwaniach względem zapisów kontraktu i o jego kształcie. Warto podkreślić, że w umowach zdarzają się klauzule dotyczące możliwości zwrotu wierzytelności przez nabywcę. Na przykład wobec stwierdzenia wad prawnych, nieistnienia w dacie zawarcia umowy, braków w dokumentacji itd.

Sprzedawca portfela powinien mieć wstępną wizję, jakie są warunki brzegowe, między którymi chce się poruszać jeżeli chodzi o treść umowy. To jest szczególnie istotne na takich platformach jak BidFinance, ponieważ minimalizuje ryzyko, iż po zakończeniu aukcji i skojarzeniu kontrahentów nie dojdzie do podpisania umowy i finalnego zbycia wierzytelności. I w tym miejscu przykładamy duży nacisk na to żeby takie warunki brzegowe były wyartykułowane i znane wszystkim uczestnikom procesu, w szczególności stronie kupującej.

Rozumiem że chodzi o przemyślenie również pozacenowych warunków porozumienia. W przeciwnym razie co nieprzyjemnego może spotkać właścicieli portfeli?

Najczęściej to będzie niemożność zawarcia umowy pomimo zainteresowania nabywcy portfelem i dobrą jego wyceną. Największego ryzyka upatrywałbym właśnie w kwestii klauzul dotyczących możliwości zwrotu wierzytelności, przekazania dokumentacji, braków w niej. Oczywiście, może się zdarzyć, że jedna ze stron odstąpi od umowy. Wtedy istotne są zapisy umów przelewu wierzytelności zabezpieczające ich interesy.

Chciałbym jednak podkreślić, że są to wypadki bardzo rzadkie. Co do zasady rynek obrotu wierzytelnościami nie stwarza wyższego ryzyka, niż jakakolwiek inna działalność gospodarcza.

Dziękujemy za rozmowę.

rozmawiał Łukasz Dec

[materiał powstał we współpracy z BidFinance]