REKLAMA

Samoregulacja, albo regulacja rynku programmingu

Samoregulacja, albo legislacja. Taką alternatywę zdają się mieć nadawcy kanałów TV w relacjach z operatorami telekomunikacyjnymi. A przynajmniej tak można sądzić z wypowiedzi szefa Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji podczas konferencji Mediakomu w Lesznie. Stosunki pomiędzy małymi operatorami a wielkimi nadawcami są napięte, więc sposobem na arbitraż może się okazać ustawa o dekoncentracji mediów. Chyba że dogadają się sami, ale to z pewnością nie będzie proste.

Debata na temat kodeksu dobrych praktyk podczas Konferencji Mediakom. Od prawej: Jerzy Nowicki (Bartsat), Dominik Tzimas (Idea Ventures), Anna Gąsecka (Mediakom), Witold Kołodziejski (KRRiT), Krzysztof Kacprowicz (Mediakom).
(źr.TELKO.in)

– Alternatywą dla branżowej autoregulacji rynku programów TV są odgórne legislacje, narzucające konkretne rozwiązania. Nie chodzi tylko o planowaną ustawę o dekoncentracji mediów, która może objąć także rynek TV, ale także inne akty prawne, które regulują działanie przedsiębiorców medialnych i telekomunikacyjnych. Przyznam, że nie jestem zwolennikiem takiego rozwiązania. Wolałbym żeby środowisko podeszło do sprawy poważnie i załatwiło problemy we własnym gronie – powiedział Witold Kołodziejski, przewodniczący Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji (KRRiT) podczas ubiegłotygodniowej konferencji – Związek Pracodawców Mediów Elektronicznych i Telekomunikacji MEDIAKOM w Lesznie.

Tydzień wcześniej Mediakom przedstawił swój projekt kodeksu dobrych praktyk, który miałyby regulować zasady współpracy operatorów z nadawcami.

– Od członków izby wielokrotnie mieliśmy sygnały o – powszechnie zresztą znanych – kłopotach w tej współpracy i sugestie, że powinniśmy wreszcie spróbować te relacje ucywilizować – mówił podczas tego samego panelu Krzysztof Kacprowicz, prezes Mediakomu.

Choć na rynku dostępnych jest teoretycznie ok. 200 polskojęzycznych kanałów telewizyjnych, to realnie po stronie nadawców liczy się kilka największych podmiotów, które dyktują warunki. I warunki te są ciężkie dla operatorów, zwłaszcza tych mniejszych.

– I nie chodzi tylko o warunki cenowe. To jedna z wielu spraw obok innych, pobocznych zapisów w umowach, na negocjowanie których zużywamy również bardzo wiele czasu – mówił Krzysztof Kacprowicz.

Mec. Anna Gąsecka, reprezentującą Mediakom, wskazała następujące kwestie:

  • narzucanie przez nadawców reżimu prawa zagranicznego w egzekwowaniu umów,
  • narzucenie języka innego, niż polski w rozstrzyganiu wątpliwości w redakcji umów,
  • rozliczenia w walutach innych niż złoty polski,
  • przerzucanie pełnej odpowiedzialności za realizację umowy na operatora,
  • „koszykową” sprzedaż kanałów w pakietach,
  • narzucanie pozycji na liście programowej (EPG), trudnej do pogodzenia wobec jednoczesnych oczekiwań wielu partnerów.

– Pierwotna wersja kodeksu wyszła ze środowiska operatorów, a więc ma formę najbardziej przez nich pożądaną. Należy ją jednak traktować, jako propozycję, która może ulegać zmianom. Nie wiemy przecież dokładnie, jakie są uzasadnione oczekiwania nadawców – mówił mec. Anna Gąsecka.

Inny uczestnik panelu Dominik Tzimas, który przez wiele lat reprezentował nadawców (Chello Media, czy Turnera) wyraził jednak wątpliwość, czy aktualny projekt kodeksu w ogóle stanowi dobrą podstawę do negocjacji z nadawcami.

– Kiedy po raz pierwszy przeczytałem ten dokument, to moja odruchowa reakcja była: „Nie, no bez przesady...!” – komentował menedżer.

Także według Witolda Kołodziejska, propozycja kodeksu jest dosyć jednostronna i trudno by zadowoliła operatorów.

– A oni również mają wiele uwag pod adresem współpracy z operatorami – mówił przewodniczący KRRiT.

Mediakom nie jest głuchy na te uwagi. Po konsultacjach z KRRiT organizacja zadeklarowała opracowanie głównych postulatów branży nadawców w postaci zestawu uwag, a nie konkretnych uregulowań, co może być strawniejsze dla nadawców, a tym samym stanowić podstawę do dalszych rozmów na temat właściwego kodeksu.

Witold Kołodziejski wskazał na inną słabość dokumentu: wychodzi z ograniczonego zakresem środowiska przedsiębiorców i na razie ma niewielkie zaplecza. Mediakom tego nie neguje. Organizacja pozyskała wprawdzie poparcie Krajowej Izby Komunikacji Ethernetowej, której członkowie (ISP) mają podobne problemy z programmingiem, ale nie wiadomo, jak zareagują wielcy gracze. Reprezentująca ich Polska Izba Komunikacji Elektronicznej zadeklarowała udział w pracach nad kodeksem, ale nie wiadomo jak realnie zechce się zaangażować. Reprezentuje bowiem nie tylko duże sieci kablowe, ale również nadawców, co implikuje konflikt interesów.