Telekomunikacja to ciekawa branża dla PR-owca

Patrząc jednak statystykami, to około 98 proc. wszystkich informacji na temat Orange Polska pojawia się w mediach internetowych. Telewizja ma największy zasięg, ale bardzo trudno ją zainteresować wydarzeniami z rynku telekomunikacyjnego.

Dlaczego?

Dlatego, że większość tematów, które chcielibyśmy zakomunikować rynkowi nie jest wystarczająco atrakcyjna dla stacji telewizyjnych. Nawet obiektywnie ważne tematy, nie przyciągają większej uwagi. Wyjątkiem było wprowadzenie roamingu w krajach UE, o którym przez dłuższy czas mówiły i pisały wszystkie media.

Zdecydowanie najwięcej pracy dostarczają nam media internetowe. Trochę mniej prasa. Radio i telewizja w niewielkim stopniu.

To był dla Orange skomplikowany temat?

Z mojej perspektywy, to był bardzo wdzięczny temat, ponieważ jako jedyni podjęliśmy decyzję o wdrożeniu zasad roamingu w sposób dokładnie odpowiadający rozporządzeniu unijnemu, czyli w sposób najbardziej korzystny dla klienta. W ten sposób Orange pozytywnie wyróżnił się na tle rynku. To była wymarzona sytuacja z punktu widzenia PR.

W dawnych czasach do grupy Telekomunikacji Polskiej należała gazeta codzienna, jeden portal horyzontalny, drugi portal horyzontalny... Czy to były aktywa, które można było wykorzystać do własnych celów komunikacyjnych?

Nie przypominam sobie abyśmy to przesadnie robili. To delikatna sprawa, jeśli jest się właścicielem mediów i zarazem ma inny biznes. Zawsze pojawią się wątpliwości, czy takie media nie reprezentują interesów właściciela, a to z automatu podważa ich wiarygodność.

Masowy odbiorca jest świadom takich subtelności?

Masowy pewnie nie, ale ten bardziej świadomy – z pewnością.

Nie uważa pan, że sponsoring mediów przez korporacje może wywoływać takie same wątpliwości? Orange (i nie tylko on) przecież prowadzi takie działania.

Orange nie sponsoruje mediów. Współpracujemy przy różnych projektach i, moim zdaniem, nie ma w tym nic złego, jeśli zachowane są zasady etyki biznesowej. 

Jeden z konkurentów Orange jest kapitałowo i personalnie powiązany z jedną z największych stacji telewizyjnych w kraju.

Jeżeli mówimy o tej samej grupie kapitałowej (a raczej trudno o pomyłkę), to ta telewizja nie raz prezentowała opinie i poglądy z perspektywy właściciela

Chciałby pan mieć taki podmiot we własnej grupie kapitałowej?

Z pragmatycznego punktu widzenia bardzo kuszące byłaby możliwość dotarcia do kilku, czy kilkunastu milionów widzów z fajnym przekazem PR. Wraca jednak temat wiarygodności.

Jak wygląda rutynowy dzień pracy rzecznika w dużej firmie?

W moim przypadku zaczyna się od porannego przeglądu mediów. Zawiera on wszystkie materiały, w których od wieczora poprzedniego dnia do rana w jakimkolwiek kontekście pojawia się Orange. Jeden z pracowników biura prasowego analizuje przegląd i przygotowuje wersję dla menedżerów wraz z rekomendacjami ewentualnych działań PR. Potem są standardowe rzeczy: przygotowanie działań komunikacyjnych, szykowanie briefingów, spotkania z dziennikarzami, szukanie informacji wartych umieszczenia na blogu lub Twitterze. Późnym popołudniem analizujemy kolejny przegląd mediów, który streszcza to, co się wydarzyło danego dnia od rana.

We współpracy z mediami najwięcej zajęć dostarcza wam...?

Zdecydowanie media internetowe. Trochę mniej prasa. Radio i telewizja w niewielkim stopniu.

Co najbardziej interesuje dziennikarzy?

Media uwielbiają kryzysy i kontrowersyjne tematy. Takich jednak jest niewiele. Dlatego częściej skupiają na usługach, rynkowych trendach, wynikach finansowych itp. Niekiedy „eksploduje” taki temat jak roaming, czy "Huawei". Wtedy jest, co robić.

Skoro padła nazwa tej firmy... Nie pamiętam od lat większej burzy komunikacyjnej na rynku telekomunikacyjnym. W pewnym stopniu zahaczała także o Orange Polska. Jak się do tego tematu zabieraliście PR-owo?

Nie skuszę się na rozmowę o PR-owej kuchni w sprawie Huawei. To bardzo delikatny i wielowątkowy temat.

Szkoda... Z innej beczki: zauważyłem, że pojawienie się profili korporacyjnych w social mediach spowodowało, iż rzecznicy zaczęli pełnić rolę biur obsługi klienta. Niejeden z użytkowników usług telekomunikacyjnych zauważył, że można w swojej sprawie „zahaczyć”  rzecznika, i że jemu niezręcznie jest nie zareagować.

To prawda. Jestem życzliwym pośrednikiem między nimi a naszym biurem obsługi klientów.