Telewizja rześka jak telefon stacjonarny

Z rynku znika kolejna hurtowa platforma TV co skłania do chwili refleksji nad kondycją całego segmentu płatnej telewizji.

Nie każde przedsięwzięcie może się powieść, więc pozornie nad losami Ovigo nie ma co załamywać rąk. Ot, nie udało się zbudować masy krytycznej, na arcytrudnym rynku hurtowych usług telewizyjnych. Nie pierwszy to, i nie ostatni produkt, który znika lub radykalnie zmienia model działalności. Właściciel Ovigo nadal przecież rozwija drugą platformę OTT. Co nie zmienia faktu, że rynek telewizyjny wielkich nadziei już nie budzi.

Orange, który chce pełnić rolę supermarketu z usługami dla lokalnych operatorów, telefonię mobilną chętnie im w hurcie zaoferuje, ale telewizji już nie chociaż sam, jako potężny biorca oferty programowej powinien mieć całkiem niezłe warunki do budowy takiego produktu. Fixmap niespiesznie integruje skupywane firmy i do wdrażania wspólnych produktów w ogóle się nie spieszy, ale już od wspólnej platformy TV dla swoich spółek jest chyba najdalszy. Założyciel tej grupy chętnie podkreśla w rozmowach, że Fixmap jest dzisiaj (bodaj jedynym w kraju) niezależnym dystrybutorem pakietów Cyfrowego Polsatu. Stara się wykorzystać rosnący zasięg łączy FTTH i rosnącą niechęć do anten satelitarnych, aby konwertować medium dostępowe do najpopularniejszej w Polsce płatnej platformy telewizyjnej. Ale nie wydaje mi się, aby widział w tej relatywnie unikalnej ofercie wielką przewagę rynkową.

Sam partner Fixmapu – Cyfrowy Polsat – co kwartał musi raportować spadek liczby abonentów telewizji i to się wydaje bodaj najbardziej godnym uwagi trendem. Jeżeli z liniowej telewizji rezygnuje wielkomiejska klientela, w środowisku której modnie mówić o braku telewizora w domu, albo o bezustannym netfliksowaniu, to jedno. A jeżeli robi to Polska lokalna, gdzie Cyfrowy Polsat był (i w sumie wciąż jest) mocny, to drugie.

Czas robi swoje. Znaczna część Polaków wyrosła na telewizji i pozostaje jej wierna. Znaczna część na telewizji wyrosła, ale zmigrowała na nowe produkty. Znaczna jednak część, choć liniową telewizję widziała, to od początku preferuje media internetowe. Dla niej nic innego, niż serwisy „na życzenie” nie istnieje i się nie liczy. Dla nich korzystanie z rozrywki wideo oznacza bardziej jakąś „aplikację”, a nie pakiet kilkudziesięciu kanałów liniowych. Chyba nie muszę dodawać, które grupy liczebnie rosną, a które nieuchronnie maleją.

Od dosyć dawna przy różnych okazjach słyszę głosy specjalistów od tradycyjnej TV, którzy z sarkazmem przekonują, że „wieści o końcu telewizji są istotnie przesadzone”. I nawet potrafią podeprzeć się badaniami rynku. Mają rację, bo erozja TV zajmie długie lata. Nie mają racji, bo ostatecznie się dokona.

Tak samo już pewnie 20 lat temu można było śmiało i podstawnie zapowiedzieć koniec stacjonarnej telefonii, a po 20 latach wciąż ma ona kilka milionów abonentów i generuje dla operatorów setki milionów złotych. Co kwartał jednak w tych milionach i setkach milionów widać jakiś uszczerbek. Wiadomo, że gdyby nie konserwatywni klienci, to operatorzy na poważnie zaczęli by się zastanawiać nad wyłączeniem sieci PSTN.

Wcześniej czy później z liniową telewizją będzie podobnie. To powinno być zmartwieniem rynku i menedżerów, chociaż mogą się pocieszać, że… jeszcze nie dzisiaj.

Piątkowe komentarze TELKO.in mają charakter publicystyki – subiektywnych felietonów, stanowiących wyraz osobistych przekonań i opinii autorów. Różnią się pod tym względem od Artykułów oraz Informacji.

Postaw kawę autorowi

REKLAMA