REKLAMA

Zarobić na infrastrukturze telekomunikacyjnej

Trudno na tym etapie zrobić coś więcej, bo nie jesteśmy w całym procesie sami. Naszymi partnerami są nadawcy telewizyjni, którzy zanim zwrócą się do Emitela muszą otrzymać od Urzędu Komunikacji Elektronicznej nowe decyzje rezerwacyjne. Przedtem docelowy plan kanałowy musi przejść standardową ścieżkę konsultacyjną. Do tego regulator potrzebuje zaktualizowanego przez rząd krajowego planu zmiany przeznaczenia pasma 700 MHz. To kluczowy dokument, który powinien określić m.in. docelowy standard nadawania oraz liczbę multipleksów. Obecnie mamy tylko nieoficjalne informacje, że przyjęty zostanie standard DVB-T2 i system kodowania HEVC. Żeby proces został rzeczywiście uruchomiony wszyscy uczestnicy potrzebują formalnych wytycznych i decyzji. Bez tego jakiekolwiek inwestycje z naszej strony byłyby nieracjonalne.

Co do tych szczegółowych wytycznych, to była nawet mowa o specustawie dla 700 MHz. Skończyło się zaś tylko na (niespodziewanych) wspomnianych wcześniej poprawkach do megaustawy.

Co do tak zwanej specustawy, to – jak rozumiem intencje Ministerstwa Cyfryzacji – koncepcja wynikała z przekonania o zaletach kompleksowej regulacji – łącznie z kwestią wdrożenia 5G w Polsce. Nie dziwi mnie to. Z drugiej strony, trudno nie zauważyć, że proces migracji nadawania telewizyjnego nie wymaga aż odrębnej legislacji, ponieważ istnieją niezbędne przepisy. Ponadto mamy doświadczenie z lat ubiegłych, kiedy następowała zmiana nadawania analogowego na cyfrowe.

Nadawanie sygnału to jedno. Inną kwestią jest standard urządzeń odbiorczych. Na szczęście prace nad rozporządzeniem dotyczącym specyfikacji technicznej dla odbiorników telewizyjnych są już finiszu i „ustawią” migrację nadawania pod względem technicznym.

Jeżeli nadal stosowany będzie model długoterminowych umów na emisję sygnału RTV, to wydaje się, że będziemy wstanie sfinansować koszty refarmingu 700 MHz bez podnoszenia cen za usługi.

Tymczasem w ramach aktu prawnego o randze ustawy dostaliśmy wyłącznie obniżenie opłat za dysponowanie częstotliwościami w przypadku, kiedy – w ramach refarmingu – Prezes UKE cofnie rezerwacje nadawcom...

To się wydaje całkiem racjonalne i ma uzasadnienia w zasadach państwa prawa, które przed czasem ma odebrać przedsiębiorcom raz przyznane dobro rzadkie – częstotliwości radiowe. Rekompensaty dla nadawców telewizyjnych stosowane są nie tylko w Polsce. Nie ma co ukrywać, że migracja nadawania generuje pewne utrudnienia i ryzyka po stronie nadawców, którzy będą musieli się liczyć np. z przerwami w emisji sygnału. Konieczne będzie przygotowanie widzów, a więc przeprowadzenia akcji informacyjnej, co można przełożyć na konkretne koszty czasu antenowego. Jedno i drugie ma wymiar ściśle biznesowy. Do tego dochodzą obawy, kto poniesie koszty niezbędnej modernizacji sieci radiodyfuzyjnej.

Jakie będą nakłady Emitela na ten proces?

Precyzyjnej kwoty jeszcze nie ma, ponieważ nie znamy ostatecznego kształtu projektu. Przyjmując pewne założenia, wstępnie szacowaliśmy, że mogą sięgnąć około 80 mln zł. Dla Emitela to jest bardzo poważna kwota, jeżeli porównamy to do przychodów, które w 2018 r. wyniosły 420 mln złotych. Być może z tego powodu po stronie naszych partnerów – nadawców telewizyjnych – pojawiły się obawy o dodatkowe koszty emisji sygnału.

A nie będziecie chcieli przenieść kosztów inwestycji na nadawców?

Telewizja naziemna pozostaje najpopularniejszą platformą odbioru sygnału w Polsce. Jednak rynek się zmienia więc rozumiem ostrożność nadawców, którzy muszą zwracać szczególną uwagę na koszty prowadzonej działalności.