Na razie bez zmian w abonamencie, ale kablówki i tak mogą liczyć straty

Projekt nowelizacji ustawy abonamentowej, który zakładał, że każda osoba, która abonuje kablówkę, albo platformę cyfrową, posiada telewizor będzie musiała płacić abonament RTV, trafił do zamrażarki – poinformowała dziś Gazeta Wyborcza. Kablówki mogą więc odetchnąć. Ten sukces został jednak okupiony sporymi stratami.

Trudno się dziwić operatorom sieci kablowych i platform satelitarnych, że – gdzie tylko mogli – wyrażali sprzeciw przeciwko zmianom w przepisach o abonamencie RTV. Pomysł wymuszenia od nich danych o klientach na użytek Poczty Polskiej nie mógł się podobać. Poczta miałby potem sprawdzić, który z klientów nie uiszcza „daniny” na telewizję publiczną i rozpocząć windykację.

Wiadomo jest, że danin nikt nie lubi płacić, a dla wielu osób tym bardziej nie w smak, że  telewizją publiczną rządzi PiS. Temat został więc podchwycony przez media niechętne obecnemu rządowi. Można skonstatować, że przyniosło efekt, bo prace nad nowelizacją zostały – przynajmniej na jakiś czas – wstrzymane. Jednak każdy kij ma dwa końce.

Otóż w niektórych publikatorach zaczęły się pojawiać poradniki, jak uciec przed abonamentem, choć nowe prawo jeszcze nie zostało przyjęte.  Można stwierdzić – to nic groźnego dla operatorów. Wszak samo nc+ zaczęło doradzać klientom, by przepisywali umowy na osoby powyżej 75 roku życia, które są zwolnione z abonamentu i problem z głowy.  W ten sposób nc+ miało zachować klienta, a ten nie musiałby się martwić abonamentem RTV.

No, ale spirala zaczęła się nakręcać. I tak jeden z dzienników ogólnopolskich, zdecydowanie niechętny obecnemu rządowi, w mijającym tygodniu na pierwszej stronie zaanonsował  tekst: „Jak uciekamy przed abonamentem RTV”. Literalnie nie był to poradnik unikania abonamentu RTV, bo nawet sam autor na końcu stwierdzał, że takie zachowanie jest szkodliwe względem państwa i uczy, jak oszukiwać. De facto jednak można go było traktować, jak poradnik, bo czytelnikom przedstawiał, jakie mają opcje niepłacenia „daniny” na publiczną telewizję.

A pierwszą z nich była rezygnacja z usług kablówek. Według gazety, miało to tę zaletę, że jest proste i skuteczne (operator nie mógłby podać danych Poczcie Polskiej). Autor przypuszczał, że  będzie to metoda najpowszechniejsza.

To nie była refleksja po myśli przedstawicieli izb branżowych TVK, które walczą, by te przepisy nie zostały wprowadzone.  „Sytuacja jest, jaka jest, ale nie straszcie swoich klientów” – to była dobra rada dla sieci kablowych w tamtej sytuacji. Oczywiście, szum medialny sprawił, że klienci dzwonili do usługodawców i pytali, co z ich danymi będzie?  Sieci kablowe próbowały zapewniać, że nie przekażą danych zewnętrznym  podmiotom, choć same nie były przekonane. Dziś mogą odetchnąć, że nie stracą na wiarygodności. Istniała bowiem spora obawa, że jednak dane będą musieli przekazać. Rząd bowiem wydawał się zdeterminowany do zmian w ustawie.

Wrzawa wokół abonamentu mogła już skłonić wielu klientów do rezygnacji z usług TV. Straty więc zostały poniesione.  Co więcej, zamrożenie prac nad ustawą abonamentową, niekoniecznie musi uspokoić wszystkich klientów. Wszak rząd i tak w przyszłości będzie próbował uszczelnić ściągalność abonamentu RTV. Wielu widzów może teraz uznać, że w sumie wystarcza oferta telewizji naziemnej. To byłby duży problem dla niektórych sieci TVK, choć nie lubią przyznawać się do tego publicznie. W rozmowach kuluarowych mówią, że to zjawisko jest odczuwalne.