REKLAMA

Zmiany na szczytach

Zmiana warty w T-Mobile i nie tylko...

Miroslav Rakowski
(źr.fot.T-Mobile)

Rezygnacja z końcem roku Miroslava Rakowskiego ze stanowiska prezesa zarządu T-Mobile Polska jest już publiczną tajemnicą. Prawdziwą tajemnicą jest, kto go zastąpi. Padło już nazwisko długoletniego szefa finansów T-Mobile Jensa Beckera z tym, że jego kadencja w zarządzie także się kończy i ponoć nie jest on za bardzo zainteresowany dłuższym pobytem w  Polsce (jest tu od 2007 r.) Na rynku nie brak spekulacji na temat ambitnych polskich menedżerów, którzy chętnie by zastąpili Miroslava Rakowskiego, ale w samym T-Mobile spodziewają się raczej "desantu" zaufanego menedżera z grupy DT.

Poza obsadą stanowiska prezesa w zarządzie jest także wakat menedżera odpowiedzialnego za rynek masowy. Ktoś będzie musiał zastąpić Grzegorza Borsa. Ponadto na rynku mówi się, że i Milan Zika może opuścić zarząd T-Mobile. Sytuację komplikuje fakt, że członkowie zarządu nie są podwładnymi prezesa, tylko podlegają macierzowym strukturom w grupie DT. Personalne zawirowania w T-Mobile mogą zatem potrwać jeszcze przez kilka miesięcy.

Jeszcze bardziej tajemnicza jest sytuacja w Netii i tylko pozornie stabilna po sierpniowej rearanżacji zarządu. Prezes Adam Sawicki został wybrany na następcę Mirosława Godlewskiego jeszcze przez akcjonariat z dominująca rolą funduszu Third Avenue Management. Przyszedł jednak już do spółki rządzonej przez Zbigniewa Jakubasa i fundusz MCI Management. Sierpniowe dymisje wieloletnich członków zarządu mają być wynikiem "braku chemii" właśnie z radą nadzorczą, a nie nowym prezesem zarządu. Trudno ocenić, czy to Adama Sawickiego nie chcą w Netii, czy to on nie chce tam być (bo wersje się różnią). Niemniej sytuacja jest na tyle nabrzmiała, że już działa giełda nazwisk jego potencjalnego następcy. I tu pewna niespodzianka. Ostatnio można usłyszeć, że poważną kandydatką na szefową Netii jest Grażyna Piotrowska-Oliwa.

W nieco dłuższej perspektywie i w bardzie poukładanych warunkach może się zmienić sytuacja w zarządzie Orange. Bruno Duthoit postrzegany jest, jako typowy menedżer do zadań specjalnych, urzędujący zwykle jedną kadencję. Tak to jest widziane wewnątrz firmy. Przy czym sukcesja, jeżeli nastąpi, to nie szybko, bo kadencja aktualnego prezesa Orange upłynie dopiero w 2016 r. Niemniej już się dywaguje nad możliwymi następcami, pośród których wymieniania są Piotr Muszyński i Mariusz Gaca. Niewykluczone jednak, że francuski właściciel ponownie postawi na menedżera z innego kraju.

W krótszej perspektywie pozostaje kwestia obsady stanowiska, jakie zostawia szef marketingu Orange Vincent Lobry, który zdecydował się na trudne stanowisko szefa Orange w Kenii. Ponoć zastąpić by go chciał któryś z ambitnych menedżerów grupy wykonawczej. Prawdopodobne jednak, że to stanowisko pozostanie bez obsady. Bruno Duthoit spłaszczył strukturę grupy zarządczej Orange i na dobrą sprawę nie ma konieczności desygnowania szefa marketingu w randze członka zarządu, skoro wystarczy mu dyrektor wykonawczy. Słychać już nawet, że sam przejął przynajmniej niektóre obowiązki Vincenta Lobry, a pozostałe rozdał pomiędzy innych członków grupy zarządczej (np. content dostał się Michałowi Paschalisowi-Jakubowiczowi).