Czy w UKE można się spodziewać desantu z NASK?

Dzisiaj w Sejmie rozpatrywany ma być wniosek Prezesa Rady Ministrów o powołanie Przemysława Kuny na stanowisko Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej. Nie jest to sprawa, która budziłaby większe emocje ‒ nawet w środowisku telekomunikacyjnym ‒ więc zatwierdzenie tej nominacji powinno pójść gładko.

 
Źr. TELKO.in

Teoretycznie Przemysław Kuna powinien już sprawować swe stanowisko od kilku dni, bo kadencja Jacka Oko zakończyła się 18 września. Opóźnienie może jest i niewielkie, ale i dość znamienne ‒ skoro bowiem w tak dość banalnej sprawie nie udało się dotrzymać terminu, trudno się dziwić, że procedowanie takich aktów, jak PKE czy nowelizacja ustawy o Krajowym Systemie Cyberbezpieczeństwa przeciąga się niemiłosiernie i mocno  (o lata i miesiące) ponad wymagane terminy. Administracja w Polsce dość luźno podchodzi do kwestii dotrzymywania przez siebie terminów, czego wymaga od biznesu, a co już wiele mówi o jej jakości.

Wiadomo, że pod nową prezesurą UKE będzie musiał się bardzo zmienić, bo przybędzie mu wiele nowych zadań. Przyjęty w tym tygodniu przez rząd projekt nowelizacji ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną, wdrażającej unijny Akt o usługach cyfrowych (DSA), przewiduje, że to na Prezesa UKE spadnie  większość obowiązków wynikających z unijnego rozporządzenia. To wymaga nowych kompetencji z obszaru cyfryzacji i powołanie dodatkowego wiceprezesa w urzędzie, mówił na komisji sejmowej Przemysław Kuna, co wydaje się sensowne.

Mówi się jednak też, że przyjście Przemysława Kuny do UKE, może spowodować też istotne zmiany w kierownictwie regulatora rynku. Miałyby on za sobą pociągnąć do UKE wiele osób z NASK, co nie jest też dziwne, bo w tej instytucji przez kilka ostatnich miesięcy Przemysław Kuna był zatrudniony i miał tam też wcześniejszy epizod między 2018 rok 2019 r. jako doradca Pionu ds. budowy sieci OSE. Spekuluje się, że w najbliższych miesiącach szykuje się na UKE desant z NASK. I w tym też nie byłoby nic dziwnego. NASK PIB to bowiem mocno rozrastająca się kadrowo instytucja (na koniec 2024 r. pracowało tam 1 145 osób), żyjąca dzięki ogromnym dotacjom jak pączek w maśle (z 580 mln zł przychodów instytucji w 2024 r. aż 430,5 mln zł to dotacje), gdzie łatwo upchnąć różnych „znajomych królika”. Dla niektórych to trochę przechowalnia i zapewne takie osoby mogą upatrywać w przejściu do UKE szansę na awans w administracyjnej hierarchii.

W NASK pracuje obecnie wieloletni dyrektor generalny UKE Mariusz Czyżak (pełni tę funkcję m.in za czasów Anny Streżyńskiej i Magdaleny Gaj) i ponoć Przemysław Kuna miał go ostatnimi czasy dość często odwiedzać. Spekuluje się więc, że były dyrektor generalny UKE może powrócić na stare śmieci. Oczywiście po to, by objąć tam lukratywne stanowisko.

Na ile pogłoski o desancie NASK na UKE okażą się prawdziwe, pokaże najbliższa przyszłość. Z dużym jednak prawdopodobieństwem Przemysław Kuna będzie chciał wprowadzić od urzędu kilka osób, do których ma zaufanie. Dla operatorów jednak ważniejsze jest z jaką energią (i czy w ogóle realnie) zabierze się do wsparcia ich  w usuwaniu  dokuczliwych bolączek, z którymi się zmagają. A jest ich sporo, bo bariery w rozwoju branży to temat rzeka.