Czy wolno podłączyć kota do modemu internetowego?

Czy ktoś z was słyszał historię o kocie w mikrofalówce? Kilka lat temu mój znajomy po powrocie z USA opowiadał, że widział tam instrukcję obsługi kuchenki mikrofalowej, w której zawarta była informacja, że zabrania się włączania sprzętu z żywym kotem w środku. Podobno producenci zaczęli umieszczać taki zapis kiedy sąd przyznał wysokie odszkodowanie (byłemu) właścicielowi kota, który po kąpieli chciał wysuszyć ulubieńca za pomocą mikrofalówki. Kiedy usłyszałem tę historię pomyślałem, że jednak Amerykanie czasami niepotrzebnie komplikują sobie życie i fajnie, że u nas jest normalniej.

Do kota jeszcze wrócimy. Najpierw chciałbym podzielić się refleksją na temat nowej tradycji w stanowieniu naszego prawa. Proces ten powinniśmy znać już ze szkoły podstawowej. Najwyższym aktem jest konstytucja, poniżej są ustawy stanowione przez parlament, a cały system uzupełniają rozporządzenia powołanych przez sejm ministrów. Sprawy sporne rozstrzygają sądy. Taka jest teoria, ale praktyka ostatnio wygląda inaczej.

Otóż najpierw sejm uchwala ustawę, a potem pyta się izb gospodarczych, co tzw. "rynek" myśli na ten temat. Albo organy odpowiedzialne za nadzór rynku zastanawiają się, jak to prawo wdrożyć w życie i wydają różnego rodzaju interpretacje. Po raz pierwszy z taką praktyką spotkałem się w 2013 r., kiedy UKE, kilka miesięcy po zatwierdzeniu poprawek do Prawa telekomunikacyjnego i tzw. specustawy szerokopasmowej, zorganizował konsultacje na temat brzmienia art. 30 i 33 tej ustawy. Organizacje branżowe odpowiedziały, jak rozumieją nowe prawo i oczywiście dołożyły liczne zastrzeżenia. Po pewnym czasie UKE opublikował wytyczne do nowego prawa. Jak to prawo (dostęp do nieruchomości) funkcjonuje i jak nasz regulator wywiązuje się ze swoich obowiązków, lepiej w tym miejscu nie wspominać, bo noworoczny nastrój pryśnie niczym mydlana bańka. Z nadzieją na rozstrzygnięcia sporów przez niezależne sądy przedsiębiorcy telekomunikacyjni też już się częściowo pożegnali się. Bo komu zależy na postępowaniu sądowym trwającym latami np. w sprawie  decyzji o dostęp do nieruchomości, czy postępowaniu w sprawie praw od reemisji programów telewizyjnych w sieciach telekomunikacyjnych?

Od niedawna obowiązuje w naszym kraju nowa ustawa konsumencka. Została uchwalona przez 460 wybrańców narodu w połowie ubiegłego roku. Przedsiębiorcom dano pół roku na wprowadzenie nowych przepisów, ale okazało się, że wiele zapisów budzi poważne wątpliwości. Na szczęście "szybko" (już po 2 miesiącach od uchwalenia ustawy) został powołany spec-zespół składający się z prawników UOKiK i UKE, który miał rozstrzygnąć wątpliwości dotyczące branży telekomunikacyjnej. Zespół wziął się ochoczo do pracy i po kolejnych 3,5 miesiąca narad opublikował poradnik dla przedsiębiorców. Stało się to na całe 15 dni przed wejściem w życie ustawy! Czyli już jest lepiej niż poprzednio, bo wątpliwości zostały rozwiane przed godziną "zero", a nie - jak w 2013 r. - kilkanaście miesięcy "po". Jednak sam fakt, że do ustawy trzeba wytycznych urzędników, stanowi nowy obyczaj stanowienia prawa. Czy to wam coś przypomina? Pewnie starsi pamiętają, że w epoce słusznie minionej, było prawo, ale nad prawem były wskazówki partyjne. Czy ta opoka na pewno minęła?