Grzanie 6G czas zacząć

Kolejna rewolucja, która „redefiniuje ekosystem mobilny”, a operatorom „da nowe źródła przychodów” już na horyzoncie. Zanim jednak operatorzy capną te nowe przychody, będą musieli solidnie potrząsnąć kieską. Rynek technologiczny jest piękny. I nieubłagany.

W tym tygodniu zwróciła moją uwagę informacja na temat rozwiązania ISAC (ang. Integrated Sensing and Communications) w sieciach mobilnych. To będzie jedna z technologii zestawu 6G lub, jak kto woli, jeden z jej satelitów. Pomysł jest ciekawy: wykorzystać sieć RAN nie tylko do transmisji danych między nadajnikiem a terminalem, ale także do monitorowania przestrzeni.

Analitycy szacownej skąd inąd firmy ABI Research zachwalali w swoim raporcie, że „to szansa dla operatorów, by wyjść poza rolę «rury do przesyłu danych» i znaleźć nowe źródła przychodów”. Chryste, ile razy ja to już słyszałem…

Każdy kolejny standard sieci mobilnej zapowiadał rewolucję, a ja im starszy, tym gorzej znoszę ten przesadyzm. Od 10 lat jestem bez litości katowany „rewolucją 5G”, która już redefiniowała biznes, rynek, technologię, życie i ‒ zapewne ‒ także spojrzenie Pana Boga na swoje dzieło. To właśnie 5G trzeba było bronić przed zakusami fałszywie uśmiechniętych Chińczyków, bo tutaj właśnie mieli wymacać naszą słabiznę (co tam LTE!).

5G działa w Polsce od pięciu lat i rewolucji jakoś nie widać. Nie słychać także o rewolucji na rynkach, które 5G adaptowały wcześniej od nas. Jak świat długi i szeroki operatorzy potrzebowali po prostu nowych zasobów radiowych do obsłużenia rosnącej mobilnej transmisji. Dostali nowe częstotliwości i postawili na nich najnowocześniejszą aktualnie na rynku technologię ‒ 5G. Choć bez wątpienia jest bardziej efektywna niż poprzednie standardy, to i tak nadal obsługuje głównie „netfliksy”.

‒ No bo taka jest logika wdrożenia. Najpierw 5G NSA z radiodostępem LTE. Ale jak już będzie rdzeń 5G… To hohoho… rewolucja będzie, że proszę siadać ‒ zakrzyknie entuzjasta (lub przedstawiciel dostawcy technologii).

I tutaj jest drugi kot pogrzebany i drugi powód do dzisiejszego komentarza. Niedawno wyczytałem, że 5G SA, które obsłuży te miliony urządzeń na 1 km2, a opóźnienia pakietów sprowadzi poniżej prędkości Flasha, wdrożone zostało w niespełna 10 proc. sieci 5G na świecie. Rewolucja postępuje jak krew z nosa.

Jak czytam o ostatnich wdrożeniach 5G SA, to w każdym przypadku odmienia się przez wszystkie przypadki znane od 10 lat sprane hasła: Internet Rzeczy! pojazdy autonomiczne! smart cities! VR! SLA w warstwach sieci! Ale mowa o tym jest nie w kontekście komercyjnych usług, które ktoś chce już kupować ‒ to wciąż jest „szansa na nowe dochody dla operatorów”. Węgierski Yettel po wdrożeniu zachwalał możliwość realizacji połączeń głosowych po New Radio ‒ innowacja, że proszę siadać.

Myślę sobie, iż żaden operator nie wdrażałby rdzenia 5G SA, gdyby nie miał perspektywy na wyłączanie w przyszłości LTE, gdyby nie zyskiwał korzyści na zarządzaniu siecią i usługami w chmurze, nie dostawał do ręki nowych narzędzi utrzymania i monitoringu infrastruktury. Rzeczy to wszystko ważkie, ale czy rewolucyjne? Kiedy więc czytam i słyszę o nowej rewolucji, to dostaję gęsiej skórki.

Nie widzę jednak wyjścia, jak się na kolejną „rewolucję” przygotować. Z tego co na początku obiecuje technologia implementujemy 10 proc. (może 20, albo 30 ‒ proszę się nie czepiać), ale wciąż idziemy do przodu. Widać ten rynek kreują entuzjaści, a nie sceptycy. Dlatego, ja tylko o tym rynku piszę.

Piątkowe komentarze TELKO.in mają charakter publicystyki – subiektywnych felietonów, stanowiących wyraz osobistych przekonań i opinii autorów. Różnią się pod tym względem od Artykułów oraz Informacji.

Postaw kawę autorowi

PATRONAT