REKLAMA

Hajda na maszty!

W Departamencie Telekomunikacji KPRM przyznają, że szeroko prowadzone akcje edukacyjne być może przyczyniły się  do obniżenia liczby protestów przeciw technologii 5G, jednak znacznie częściej oprotestowywane są same maszty komórkowe jako takie. Skala społecznego sprzeciwu może wzrosnąć, gdy szerokim frontem ruszą inwestycje 5G. Wbrew pozorom dla operatorów wcale nie najgroźniejsze są głośne medialnie przypadki fizycznych ataków na ich obiekty, jak w Krośnie, ale pomysły jak w Rzeszowie, by decyzją samorządu usunąć stacje bazowe z dachów bloków.

Wiele wskazuje na to, że w najbliższych miesiącach skala protestów przeciwko masztom komórkowym i 5G może wcale nie osłabnąć, a się nasilać. 
Źr. Pixbay

Podpalenie w Krośnie przygotowywanego do instalacji masztu Playa nie przeszkodziło operatorowi w szybkim dokończeniu inwestycji, bowiem następnego dnia po incydencie konstrukcja już stała. To jednak nie oznacza zakończenia sprawy, bo prezydent Krosna postanowił wznowić z urzędu postępowanie administracyjne w sprawie zaatakowanego masztu. Decyzja została podjęta na skutek sprzeciwu prokuratora Prokuratury Rejonowej w Krośnie. Ten zaś był reakcją na wniosek złożony przez lotnisko w Krośnie, a także przez właścicieli działek sąsiadujących z nieruchomością, gdzie powstał kwestionowany maszt.

Niewątpliwe akt wandalizmu mocno skompromitował przeciwników masztu, co nie zmienia faktu, że pytania o sens jego umiejscowienia w pobliżu lotniska dla szybowców są zasadne. Gdyby zdarzyło się w przyszłości – a takie obawy przedstawiają przedstawiciele lotniska – że jakiś niedoświadczony adept szybownictwa o niego zahaczy (choćby z własnej winy), to Play da mocny argument środowiskom, które przekonują, że dziś operatorzy mają zbyt dużą swobodę przy stawianiu stacji bazowych. Patrząc jednak z punktu widzenia operatora jego upór łatwo zrozumieć – w Polsce procedura z uruchomieniem masztu komórkowego trwa średnio dwa lata i Play nie chce sobie pozwolić na marnotrastwo wysiłku, który włożył, by uruchomić go w Krośnie.

Wiele wskazuje na to, że w najbliższych miesiącach skala protestów przeciwko masztom komórkowym i 5G może wcale nie osłabnąć, a się nasilać. Nie zapominajmy, że mamy rok wyborczy, w którymi radni nader chętnie wsłuchują się w głos potencjalnych wyborców i gdy akurat ci w okolicy protestują przeciwko postawieniu wieży telekomunikacyjnej, to lokalni politycy i działacze z reguły gorliwie będą ich w tym wspierać. Być może w tym roku rozstrzygnięta zostanie też w Polsce aukcja 5G, gdzie regulator chce narzucić wymagające zobowiązania pokrycia-jakościowe, co oznaczać musi otwarcie nowego frontu inwestycyjno-masztowego. Nie ma się co czarować, że w każdym miejscu w kraju mieszkańcy maszty 5G przyjmą solą, chlebem i wódką.

Niebezpieczny rzeszowski precedens

Dość znamienny jest tu niedawny apel radnych Rzeszowa do prezydenta miasta, jako reakcja na protest mieszkańców jednego z osiedli przeciwko stacji bazowej. Radni uznali, że w Rzeszowie ze stawiania stacji bazowych powinny być wyłączone budynki wielorodzinne, przede wszystkim bloki. A taki apel trudniej po prostu wyśmiać czy napiętnować publicznie, jak to miało miejsce dwa lata temu w przypadku uchwały rady miejskiej w Kraśniku przeciwko 5G i WiFi w szkołach. W Rzeszowie nikt formalnie nie jest przeciwko 5G ani masztom jako takim, tylko ich lokalizacji w szczególnych miejscach. A czy to ważne, że taka decyzja zakazu może objąć pół miasta?

– Tutaj wchodzimy w skomplikowaną materię samorządów. Bo pod pojęciem „samorząd” kryją się zarówno zawodowi urzędnicy pracujący w urzędach, jak i np. członkowie rad pochodzący z wyborów. Ci drudzy często nie znają przepisów, bo i też znać ich nie muszą, znają za to swoich wyborców, którzy mają wobec nich konkretne oczekiwania. Czasami trudno jest na styku tych dwóch światów wypracować kompromis, który po pierwsze zadowoli wyborców, a pod drugie będzie zgodny z przepisami. Tutaj Rada Miasta trochę weszła w kompetencje urzędu, chcąc wyjść naprzeciw wyborcom i to tak ledwie do połowy się udało. Mieliśmy m.in. w tej sprawie spotkanie w Rzeszowie – pierwsze, ale z pewnością nie ostatnie – komentuje sprawę rzeszowskiego apelu Łukasz Kiwicz, kierownik projektu „Sprawna telekomunikacja mobilna jako klucz do rozwoju i bezpieczeństwa” z Departamentu Telekomunikacji KPRM.