REKLAMA

Jaki regulator dla telekomunikacji i mediów?

Także Komisja Europejska (KE) zainteresowała się nowym łańcuchem wartości, na które składają się prawa do treści, usługi online, technologie i usługi dostępowe, łączność oraz interfejsy użytkownika: sprzęt i oprogramowanie. Jej działania regulacyjne ostatnio coraz częściej dotyczą takich podmiotów, jak Apple, Facebook, Google, Microsoft, a rzadziej typowych podmiotów telekomunikacyjnych.

W takich przypadkach KE dokładnie patrzy, czy środki ex poste są wystarczające. Niektóre z nakładanych przez nią obowiązków są typowymi obowiązkami regulacyjnymi. Wprawdzie nakładanymi po stwierdzeniu naruszenia, ale nie jako klasyczna kara, lecz jako trwale rozwiązanie zaradcze (chociażby ekran wyboru przeglądarki w przypadku sprawy Microsoftu zakończonej w 2009 r., a potem wznowionej w 2012 r.) Ponadto KE (podobnie, jak UKE w 2009 r.), rozumiejąc delikatność wszelkich manipulacji przy przedsiębiorcach, zawsze stara się zawrzeć ugodę (UKE zawarło Porozumienie z TP z 2009), żeby wspólnie z przedsiębiorcą wypracować takie środki zaradcze, które doprowadzą do oczekiwanych rezultatów, ale nie zniszczą impulsów do rozwoju, płynących z innowacyjności i synergii wprowadzanych przez nie rozwiązań (tak było we wspomnianej wyżej sprawie Microsoftu).

Cele polskiej strategii z 2006 r. rozwijane były w miarę upływu czasu w kolejnych dokumentach strategicznych na następne lata. Przechodząc jednak do zasadniczego tematu tego artykułu, chciałabym zwrócić uwagę na jeszcze jeden zapomniany fragment ówczesnej strategii regulacyjnej:

Potrzebne jest dalsze doskonalenie i uzupełnianie regulacji prawnych i instytucjonalnych, w tym utworzenie zintegrowanego organu regulacyjnego, łączącego w sobie od strony przedmiotowej media i telekomunikację, sieci, usługi, a w przyszłości także treści, ochronę konsumentów i konkurencji, zaś od strony sposobu regulowania — regulację ex ante i docelowo także elementy regulacji ex poste.

3. Rząd w 2006 r. zaakceptował ten kierunek, jako docelowy model regulacyjny, ponieważ na przełomie 2005/2006 ustawa zmieniająca Prawo telekomunikacyjne (Pt) oraz Ustawę o radiofonii i telewizji (Urtv)poczyniła pierwsze kroki porządkujące system regulacyjny, oparty o dwa odrębne organy i dwie odrębne ustawy. Praca nad tą ustawą przyniosła szereg doświadczeń, z których najbardziej wyraźnym było poczucie sztuczności rozdziału zarówno dwu instytucji i dwu systemów prawnych w czasach, gdy już przynajmniej dwie, czy trzy telewizje kablowe wprowadziły na rynek wiązane oferty usług głosowych, dostępu do internetu i telewizji. Potem pojawiły się na rynku przedsięwzięcia biznesowe integrujące media i telekomunikację, które następnie osiągnęły przewagę rynkową. Były to grupa Polsat i grupa Orange. Z kolei podczas cyfryzacji telewizji okazało się, że porządek poczyniony w ustawie telekomunikacyjnej nie był dostateczny i oba organy są nadal skazane na kompetencyjną walkę o to, kto decyduje o zagospodarowaniu multipleksów telewizyjnych. O ileż łatwiej i szybciej nastąpiłaby cyfryzacja TV, gdyby nie spór o to, czy ważniejsze jest wprowadzanie konkurencji, czy ochrona interesu dotychczasowych nadawców analogowych, a jeżeli da się pogodzić obie te wartości, to w jakich proporcjach?

4. Samo zlikwidowanie sztucznego podziału instytucjonalnego i prawnego, to nie wszystko. Są ważniejsze powody, dla których warto zapewnić mediom i komunikacji elektronicznej wspólne ramy prawne. Są to przede wszystkim:

1) rozwój mediów elektronicznych i komunikacji, jako sektora gospodarki, stanowiącego napęd dla innych sektorów oraz nośnik innowacji,

2) wspieranie pluralizmu oferty programowej w mediach i w internecie,

3) właściwa realizacja zadań społecznych przez media publiczne,

4) rozwój polskich mediów elektronicznych i polskich treści w internecie,

5) powstawanie warunków dla społeczeństwa obywatelskiego, swobodnej wymiany myśli i idei,

6) ochrona wartości programowych związanych z tożsamością kulturową oraz zwalczanie szkodliwych treści.

Obok tych powodów o charakterze "makro", jest szereg przyczyn praktycznych, które umożliwiają lub – przeciwnie – utrudniają osiągnięcie powyższych celów politycznych.