Jedna aukcja częstotliwościowa w Europie? Czemu nie...

Jednolity system zarządzania spektrum radiowym, to – zdaniem Gervaisa Pellissier – jeden z warunków podniesienia efektywności operatorów telekomunikacyjnych na Starym Kontynencie. Kolejnym według niego jest konsolidacja rynku, w której grupa Orange zamierza brać aktywny udział. Wywiad z zastępcą dyrektora generalnego tej grupy, nadzorującego spółki zależne w Europie, mieliśmy okazję przeprowadzić podczas ostatniej konferencji Spotkania Warszawskie, organizowanej przez Francuską Izbę Przemysłowo-Handlową w Polsce (CCIFP).

TELKO.in: Rozmawiamy podczas konferencji, której jedną z kluczowych kwestii jest rozwój społeczeństwa informacyjnego i cyfrowych usług. Wydaje się, że dla operatorów telekomunikacyjnych, to niezwykle korzystne zjawisko. Ale czy nie ma w tym i zagrożeń dla waszego biznesu?

Gervais Pellissier, zastępca dyrektora generalnego grupy Orange, w trakcie panelu dyskusyjnego podczas Spotkań Warszawskich
(źr.fot. CCIFP)

Gervais Pellissier: Ostatnie 20 lat rozwoju rynku całkowicie zmieniło telekomunikację. Najpierw były usługi głosowe w sieci stacjonarnej, potem pojawił się dostęp do internetu i usługi mobilne. Do 2007 r. używaliśmy telefonów komórkowych tylko do rozmów i SMS, ale od czasu pojawienia się smartfonów (szczególnie iPhone’a), a potem tabletów stopień wykorzystania pojemności sieci telekomunikacyjnych niesamowicie wzrósł. To wielka szansa dla firm telekomunikacyjnych. W samym tylko Paryżu poziom mobilnej transmisji danych rośnie o 5 proc. w każdym tygodniu! Drugie kluczowe zjawisko na rynku telekomunikacyjnym, to transformacja tradycyjnych sieci stacjonarnych w kierunku technologii optycznych. Te dwa zjawiska  mobilna transmisja i technologie optyczne  powodują, że widzimy duże szansę na dalszy rozwój biznesu.

Widzi pan tylko szanse?

Oczywiście, że nie. Rynek telekomunikacyjny, to pole bitwy, na którym rośnie liczba przeciwników. Kiedyś operatorzy infrastrukturalni konkurowali tylko między sobą i to we własnych niszach: mobilni przeciw mobilnym, stacjonarni przeciw stacjonarnym… Dzisiaj konkurują już wszyscy ze wszystkimi, a ponadto na ich rynek zaczynają wchodzić z własnymi usługami operatorzy over-the-top, czy też banki, jako operatorzy MVNO. To zjawisko ma jednak i drugą, jaśniejszą stronę. Dzięki głębokiej digitalizacji usług my także możemy wchodzić na nowe rynki, na przykład usług bankowych.

Postrzegacie OTT, jako ewidentnych przeciwników? Czy nie są to również potencjalni partnerzy?

Uwarunkowania współczesnego rynku, zwłaszcza cyfrowego, zmieniają tradycyjne poglądy na konkurencję. Coraz częściej konkurencji między przedsiębiorstwami w jednej sferze towarzyszy współpraca w innej. Stąd ukuto termin konkuperacji [ang. co-opetition - red.] Takie relacje łącza nas w Polsce na przykład z T-Mobile, z którym Orange współdzieli infrastrukturę, ale zaciekle konkuruje na rynku detalicznym. Można to również odnieść do relacji telekomów z OTT: bez naszych sieci nie istnieją ich usługi, ale bez ich usług my nie rozwijamy biznesu. Potrzebujemy się wzajem. Porównałbym to do pieczenia tortu. Przygotowujemy go z OTT wspólnie, dyskusja polega na tym, która strona dostanie większy kawałek ( korzystnie, że ten tort rośnie, ponieważ wydatki konsumenckie na usługi cyfrowe są coraz większe).

Czujecie się dzisiaj komfortowo w dyskusji o podziale tortu?

Niezupełnie. Najwięksi OTT, to zwykle gracze globalni, adresujący usługi na cały świat, albo na znaczną jego część. Żadna z międzynarodowych grup telekomunikacyjnych nie ma takiej skali działania. Największe firmy telekomunikacyjne na świecie, jak China Mobile, czy AT&T działają w ogóle w skali tylko jednego kraju. W Europie sytuacja wygląda jeszcze gorzej, ponieważ rynek jest rozdrobniony. Działa na nim setka operatorów mobilnych. Europejskie telekomy są zbyt małe, aby skutecznie negocjować z globalnymi OTT, jak Google, czy Facebook.