O wolność i o stabilność teleinformatyczną

Odbudowa wieży telekomunikacyjnej sieci Lifecell w miejscowości Oziera pod Kijowem.
(źr. min. cyfrowej transformacji UA)

Z czasem rosyjskie wojska zaczęły z premedytacją niszczyć infrastrukturę telekomunikacyjną, głównie stacje bazowe. Jako w rozmowie z serwisem Liga Businnes mówiła Olga Ustinowa, prezes ukraińskiego Vodafone, następowało to zarówno w wyniku precyzyjnego ostrzału, jak i działań ładunków wybuchowych (a czasami granatów), którymi niszczono wiązki kabli. Ustinowa mówi też o żołnierzach rosyjskich strzelających do obiektów telekomunikacyjnych.

W dniu rozpoczęcia wojny w Charkowie informowano o przerwach w działaniu sieci firmy Triolan. Tego dnia notowano także problemy w sieci w Mariupolu, a 25 lutego zaczęły się także w Kijowie. Następnego dnia uszkodzona została sieć szkieletowa firmy GigaTrans, z której korzystało wielu operatorów. Ruch został skierowany do innych sieci.

Pierwsze znaczące wyłączenia sieci mobilnej odnotowano w czwartym dniu wojny w Sewierodoniecku, w obwodzie ługańskim. Spowodowane były zarówno zniszczeniem obiektów, jak i utratą zasilania. 1 marca Kyivstar, ukraiński MNO, informował, że z powodu zniszczeń i braku prądu nie działa około 500 jego stacji bazowych.

W kolejnych dniach niszczona lub uszkadzana była także infrastruktura innych operatorów w różnych miastach Ukrainy. Zwłaszcza tam, gdzie toczyły się walki lub tam, gdzie wojska rosyjskie dokonywały ataków rakietowych lub artyleryjskich.

Gigantycznym problemem dla sieci telekomunikacyjnych były (i nadal są) przerwy w dostawach prądu spowodowane czy to zerwaniem sieci energetycznej, czy to uszkodzeniem podstacji. Stąd tam, gdzie jest sprawna infrastruktura, ale nie ma prądu z sieci stosowane są generatory. Po zbombardowaniu ukraińskich rafinerii i składów paliw problemem stało jednak się paliwo do nich.

Od 18 maja – po celowym zniszczeniu przez rosyjską artylerię linii wysokiego napięcia – bez prądu pozostawała cała kontrolowana przez Ukrainę część obwodu ługańskiego, co w praktyce sparaliżowała działające tam sieci mobilne i internetowe.

W połowie maja – a więc w początkowym okresie rosyjskiej ofensywy na nieokupowane do tej pory tereny obwodów ługańskiego i donieckiego – z różnych przyczyn – nie działało mniej niż 10 proc. stacji bazowej Vodafone i 7,5 proc. stacji Lifecell. Jaki procent sieci Kyivstar był wówczas niedostępny, nie wiemy. Z informacji publikowanych wówczas przez media – ich źródłem był rząd Ukrainy – wynikało, że ok. 87 proc. Ukraińców mogło korzystać z sieci 4G. Taki sam odsetek miał dostęp do internetu przewodowego. Należy pamiętać, że kilka milionów Ukraińców ewakuowało się z terenów objętych działaniami wojennym na zachód kraju, co też może mieć wpływ na rządowe szacunki zasięgu sieci (liczone w kategoriach użytkowników w zasięgu).

Zmagania ukraińskich techników i inżynierów o utrzymanie łączności Mariupola ze światem opisał reportaż „Ostatnia stacja w mieście” magazyn Wired. Trzej działający (w liczącym przed wojną 430 tys. mieszkańców) mieście ukraińscy operatorzy mobilni na początku wojny połączyli swoje sieci. To okazało się remedium na krótką metę. Na początku marca ze 148 stacji bazowych Kyivstar działała już tylko jedna – zlokalizowana na dachu biurowca firmy. Roaming nie mógł zapobiec zanikowi sygnału w mieście.

Odkąd Rosjanie wyłączyli sieć elektryczną, ostatni BTS w Mariupolu zasilany był generatora.