REKLAMA

POPC dla równych i równiejszych

Tak więc wspomniane 30-50 proc. adresów znajduje się w totalnie rozproszonej zabudowie. Dlaczego nie usunięto budynków, gdzie budowa sieci jest trwale nieopłacalna, nawet z dotacją wyższą niż 85 proc.? Dlaczego zmusza się operatorów do inwestowania na takich terenach?

Rys. Fragment obszaru lidzbarskiego.

Skoro nawet połowa wskazanych adresów wypada z inwestycji (bo nikt normalny nie wybuduje sieci do "leśniczówek"), to oznacza, że z siecią należy dotrzeć do wszystkich pozostałych budynków osiągając tam pokrycie bliskie 100 proc. Aby spełnić ten warunek, należy w każdym z obszarów wybudować sieć rozdzielczą o długości ok. 100 km i co najmniej 1000 przyłączy. To się da wybudować za przewidziane 5-8 milionów złotych, ale jak to później utrzymać i z czego? W skrajnie sprzyjających warunkach można z 1000 HP (home passed) osiągnąć jakieś 500 HC (home connected), ale to ciągle za mało, aby w perspektywie kilku lat własne nakłady się zwróciły. Przecież jak się buduje sieć za 5-8 milionów złotych i środki własne wynoszą 40 proc., to 10-letni okres amortyzacji oznacza miesięczny koszt księgowy na poziomie 20 tys. zł. Już z tej prostej kalkulacji widać, że w budżecie brak jest miejsca na inne koszty. OPEX nijak się nie dopnie z tych pięciuset klientów.

Z ciekawości sprawdziłem jak wyglądają obszary na południu Polski, czy może Mazury i Podlasie potraktowano jakoś szczególnie? Wydaje się, że tam sytuacja jest inna (czytaj: korzystniejsza dla operatorów), chociaż miodu też nie ma. Zdarza się znaleźć rozproszone budynki (ale nie jest to już regułą, jak na północy kraju), ale gęstsze skupiska jednak występują częściej, a nawet trafiają się obrzeża miast i miasteczek. A przecież na południu operuje znacznie więcej podmiotów, niż na północy. Nie jest zatem tak, że na północy Polski po prostu już są wybudowane sieci NGA i dlatego "północne" obszary są mniej atrakcyjne.

Dlaczego skupiam się na analizie obszarów na północy Polski? Dlatego, że znam je jak własną kieszeń. Zauważam więc kolejną poważną usterkę konkursu. Otóż baza adresowa jest niezweryfikowana pod względem zamieszkania lub prowadzenia działalności gospodarczej. Widnieją w niej adresy od wielu lat opuszczone (gospodarstwa na tzw. koloniach) lub budynki gospodarcze (magazyny, place itp.), w których nie prowadzi się żadnej działalności, do której potrzebny jest internet. Zaskakująca jest też obecność w wykazie skupisk domków letniskowych, których na naszych terenach jest sporo. Mogę wskazać adresy oznaczone w bazie adresowej jednym numerem, ale składające się kilku budynków np. ośrodki wczasowe. Na mapie obszarów inwestycyjnych widnieje tyle kropek, ile domków wczasowych w tym ośrodku. Czy naprawdę jesteśmy tak bogaci, aby dotować linie telekomunikacyjne do domków zamieszkanych przez kilka letnich miesięcy?

A przecież kompletnie pominięte są osiedla domków jednorodzinnych na obszarach miast i ich obrzeża? Tego w ogóle nie ma w na obszarach przeznaczonych do wsparcia! Czyli kierujemy dotacje do przysłowiowych "leśniczówek" lub domków kempingowych, a pomijamy  osiedla domków jednorodzinnych, na których brak jest odpowiedniej infrastruktury! Znam wiele osiedli jednorodzinnych, gdzie brak jest podstawowej infrastruktury, nie mówiąc już o NGA. Nie jest wytłumaczeniem to, że ktoś zgłosił te osiedla w planach inwestycyjnych. Wiem, że nikt tam nie planuje nic budować z własnych środków, bo potencjalni inwestorzy czekali na POPC.