Rewoluc(y)j(k)a

Narzędzia przydatne do odbetonowania rynku częstotliwości radiowych w Polsce wydają się potrzebne. Ciekawe tylko, jak w praktyce będą stosowane, i czy aby nie tylko do zwiększenia presji fiskalnej na operatorów? Część z nas nie dowie się tego przed emeryturą.

Przede wszystkim cieszę się, że zbłądziłem, sugerując w rozmowie z Piotrem Kuriatą, że UKE może planować zrównanie wszystkich terminów rezerwacji radiowych, jakimi dysponują operatorzy sieci mobilnych. Na szczęście planuje się znacznie mniej „dysruptywne” posunięcie: zrównanie terminów rezerwacji w poszczególnych zakresach. Jeżeli jednak spojrzeć na proponowany przez UKE kalendarz, to lata 2037-2040 mogą się okazać bardzo gorące na rynku mobilnym., bo co roku będzie jakaś przedłużka. Co prawda mało kto z zaangażowanych dzisiaj interesariuszy może zakładać, że to będzie jego problem. Niechaj się młodzież martwi…

W przyszłym roku minie 30 lat od czasu kiedy T-Mobile i Polkomtel położyły łapki na blokach w paśmie 900 MHz; 27 lat upłynie od zajęcia bloków w paśmie 1800 MHz przez dwóch powyższych graczy, do których dołączyła wówczas PTK Centertel (Orange). Od 2000 r. te trzy sieci dysponują pasmem 2100 MHz, a od 2005 r. ma go poprzednik prawny P4. To dosyć długo i dlatego tu i tam można usłyszeć, że tym rynkiem należałoby trochę potrząsnąć (patrz rozmowa z Piotrem Kuriatą).

Na jednej szali jest biznesowa stabilność czterech podmiotów, które wyłożyły miliardy na budowę infrastruktury w Polsce (miliardy wyjęły później z rynku). Na drugiej szali pokusa wpuszczenia między nich kogoś nowego, kto znowu narobi zdrowego fermentu, jak 15 lat temu Play. Tylko tak mogę zrozumieć intencję Prezesa UKE, który proponuje zrównanie terminów rezerwacji radiowych (dodajmy: nie jest to polski wynalazek i wynika choćby z EKŁE).

Zresztą to jedyna droga postępowania, jeżeli rzeczywiście rezerwacje miałyby mieć maksymalnie 20 lat, a potem obowiązkowo nowa selekcja. Ale czy tak ma być? Po wczorajszych konsultacjach ze specjalistami oraz lekturze EKŁE i PKE… ni cholery nie mam pewności. Z aktów prawnych nie wynika to wprost, a (pewnie dlatego) specjaliści się plączą: jedni uważają, że selekcje będą obowiązkowe, a inni, że nie. W zależności od tego regulator będzie musiał (albo tylko będzie mógł) potrząsać co pewien czas rynkiem. Wróć! Zawsze będzie „tylko mógł”, bo warunki selekcji zawsze można ustawić tak, aby wyeliminować nowych graczy, jak to miało miejsce podczas trzech ostatnich aukcji radiowych w Polsce. Biorąc pod uwagę, że skarb państwa jest zawsze głodny, a działający MNO zawsze najwyżej zapłacą z częstotliwości, zawsze będzie się kończyło jakimś kompromisem: „wy nam przedłużkę, my wam dobrą kasę”. Rewolucji bym się nie spodziewał.

Z drugiej strony pojawia się narzędzie do wyrównania stanu posiadania poszczególnych operatorów w paśmie radiowym. Po ostatnich aukcjach nierównowaga między nimi zmalała, ale wciąż istnieje. Taki Orange, czy Play mogą chcieć skorzystać z nowego rozdziału częstotliwości, by uszczknąć konkurentom trochę zasobów.

Z dalszej perspektywy pomysł UKE, to zagrożenie dla MNO. Z bliskiej ‒ przynajmniej dla niektórych ‒ to szansa. Jestem bardzo ciekaw, która optyka zwycięży i jaki będzie odzew operatorów na propozycję regulatora. Na to nie będziemy musieli czekać aż 12 lat. Najpierw pojawią się opinie do świeżego projektu UKE, a w ciągu 2-3 lat rozpoczną dyskusje z regulatorem, dlaczego przedłuża rezerwacje na 8-10 lat zamiast na 15 ‒ jak do tej pory.

Piątkowe komentarze TELKO.in mają charakter publicystyki – subiektywnych felietonów, stanowiących wyraz osobistych przekonań i opinii autorów. Różnią się pod tym względem od Artykułów oraz Informacji.

Postaw kawę autorowi