Roamingowe gierki

Dodajmy jeszcze, że Play dostał od UKE zgodę na dopłatę do jednej minuty połączenia wykonywanego na poziomie 85 proc. dopłaty, która wynegocjował za tę samą frakcję ruchu Plus. Dla 1 minuty połączenia odbieranego dopłata dla Playa stanowi 60 proc. dopłaty Plusa. Dla odmiany Play uzyskał dopłatę do 1 MB transferu danych o 170 proc. wyższą niż Plus. Dysproporcje wynikają nie tyle z decyzji samego UKE, ile z treści wniosków operatorów, a zatem z ich taktyki.

Mimo zbliżonych udziałów rynkowych, bilans usług roamingowych za III kw. 2017 r. różnił się dla czterech sieci. Strata grupy Cyfrowego Polsatu (do której należy Polkomtel) była o 3 proc. wyższa od mediany, wynoszącej 60 mln zł. Strata Orange była wyższą prawie o 22 proc. T-Mobile zanotował stratę niższą o prawie 3 proc., a Play niższą o 5 proc.

Play zanotował nominalnie najniższe straty, chociaż – co ciekawe – przyznaje się do najwyższej liczby „roamerów” w bazie klienckiej na poziomie 25 proc. Oczywiście, sama liczba roamerów nie przesądza jeszcze o intensywności korzystania. Poza tym na bilans świadczenia usług romingowych wpływ mają także inne czynniki: kształt ofert krajowych, których pochodną są pakiety dostępne w roamingu, czy też warunki rozliczeń z partnerami roamingowymi. Istotny jest również aspekt przepływów finansowych wewnątrz paneuropejskich grup telekomunikacyjnych.

Niezadowoleni z zeszłorocznej decyzji Orange Polska o pełnym wdrożeniu roam-like-at-home twierdzą, że powodem decyzji była m.in. możliwość zaterminowania dużej części ruchu roamingowego w sieciach siostrzanych spółek we Francji, czy Hiszpanii, a zatem zminimalizowanie strat finansowych – przynajmniej z punktu widzenia całej grupy Orange.

Trudno dyskutować, czy zarząd Orange Polska może się kierować taką logiką. Rozporządzenie roamingowe zakłada jednak badanie takich przepływów wewnątrzgrupowych przy rozpatrywanie wniosku operatora o dopłatę. Wystarczy poczekać na decyzję UKE dla Orange, by stwierdzić, czy ten parametr był badany i jakie są tego efekty.

Paradoksalnie, dla konkurentów nie byłoby dobrze, gdyby z powodu wewnątrzgrupowych przepływów wniosek Orange o dopłaty został w ogóle odrzucony. To by zmusiło operatora do zachowania oferty roamingowej bez dopłat, a zatem bardziej atrakcyjnej dla użytkowników. Mało prawdopodobne, by wówczas konkurenci odważyli się na szeroko skalę wdrożyć dopłaty.

W ubiegłym roku Prezes UKE starał się wdrożyć mechanizmy, które zminimalizowałyby niekorzystne dla polskich operatorów efekty finansowe zasady roam-like-at-home. Zdaje się, że zraziło go wyłamani Orange ze wstępnie ustalonego porządku. Teraz Prezes UKE krok po kroku godzi się na dopłaty do tych usług. Trudno jeszcze przewidzieć, jaki będzie tego efekt dla rynku i dla abonentów dopóki decyzji nie dostał jeszcze Orange, a T-Mobile nawet jeszcze o nią nie wystąpił. Operatorzy mają słuszny żal do Komisji Europejskiej i Parlamentu za nieszczęśliwą regulacje rynkowe, ale ich gra pogłębia niepewność.

(źr.TELKO.in)