REKLAMA

Telekomunikacja odporna na wojnę

Wyższy poziom zaufania i większa wiara we współpracę pomiędzy sektorem prywatnym a rządem daje szansę, że lepiej poradzimy sobie z kryzysem, gdy nadejdzie. Jak na razie wygląda na to, że wróg czai się na zewnątrz kraju i nie ma co szukać go wewnątrz.

Jak wyglądała do tej pory kryzysowa współpraca z państwem?

Na poziomie operacyjnym była bardzo dobra, merytoryczna. Bez zbędnych konwenansów. Taka, jakiej należało się spodziewać w zaistniałej sytuacji, ale też skoncentrowana na rozwiązywaniu bardzo konkretnych problemów.

Jakie to były problemy?

Takie jak choćby umożliwienie operatorom dystrybucji kart SIM dla uchodźców na terenach dworców kolejowych (do czego władze PKP wcale się nie paliły), aż do mniej lub bardziej złożonego wsparcia ukraińskich telekomów.

Na czym polegało to wsparcie?

Najbardziej prozaiczna, ale i najbardziej paląca ich potrzeba, to dodatkowy sprzęt do niszczonej i wciąż odbudowywanej sieci. Udostępnialiśmy ten sprzęt w miarę naszych zasobów własnych, lub ich dostępności na rynku polskim. Tak działaliśmy w Orange Polska, ale – wedle mojej wiedzy – podobnie u innych operatorów. To pomogło koleżankom i kolegom z Ukrainy w podtrzymaniu ciągłości świadczenia usług telekomunikacyjnych.

Generalnie bardzo pozytywnie oceniam roboczą współpracę na dotychczasowym etapie wojny w Ukrainie. Być może na bazie tych doświadczeń moglibyśmy na nowo omówić ze stroną rządową, co w dziedzinie telekomunikacji rzeczywiście musi sobie zapewnić sama, a co z powodzeniem może kontraktować na rynku.

Do omówienia jest także to, co stanowi bezpośredni przedmiot naszej rozmowy, czyli przygotowanie do ewentualnego konfliktu zbrojnego na terenie kraju – jak zdywersyfikować i zabezpieczyć infrastrukturę, jak przygotować zapasy, co i gdzie zdelokalizować. Część infrastruktury sieci ukraińskich jest dzisiaj umieszczona poza terenem tego kraju i prawdopodobnie tylko dzięki temu nadal funkcjonuje.

Jak pokazują doświadczenia pandemii, w końcu państwo i tak przychodzi po pomoc do przedsiębiorców. Lepiej może omówić te sprawy zawczasu?

Konflikt militarny tuż za miedzą wszystkich nas zszokował, choć nigdy nie był czystą abstrakcją. Istnieje wiele aktów prawnych, które mają przygotować państwo, gospodarkę, w tym telekomy, na taką ewentualność. Czy w świetle realiów, jakich doświadczamy, byliśmy przygotowani?

W Orange na pewno. Procedury zadziałały, różne zabezpieczenia też. I co najważniejsze – ludzie. Doświadczenia z minionych trzech miesięcy nie spowodowały, że planujemy fundamentalne zmiany w warstwie proceduralnej działania firmy czy warstwie technicznej działania sieci.

Zwracam uwagę, że przed i (zwłaszcza) w początkowej fazie konfliktu Polska również była przedmiotem wrogich działań. Notowaliśmy cyberataki na ważne elementy infrastruktury, czy niespodziewane awarie niedawno układanych relacji światłowodowych – blisko wschodniej granicy. Powiedziałbym, że co najmniej testowano naszą odporność. Z tymi atakami poradziliśmy sobie. Nie było telekomunikacyjnych blackoutów w Polsce. Wręcz przeciwnie – pojawiały się informacje o awariach u operatorów – o awariach, których faktycznie nie było... Być może był to element wymierzonej w nas wojny informacyjnej.