Trudna współpraca z administracją publiczną

Brak tej wiedzy powoduje np. częste a niesprawiedliwe oskarżenia urzędników o lenistwo, czy oportunizm, kiedy zupełnie nie w tym rzecz. Oni działają w kontekście, często niedostrzeganym przez biznes. Mają zupełnie inne ramy formalno-prawne oraz inną odpowiedzialność.

A praca z parlamentarzystami?

To domena izb branżowych i pracy na poziomie komisji parlamentarnych, gdzie projekty aktów prawnych są na wysokim poziomie zaawansowania. Przy czym wobec stabilnej większości parlamentarnej większość pracy legislacyjnej i tak odbywa się na poziomie rządowym.

Czego realnie politycy chcą od biznesu? Ci przyzwoici politycy.

Korzystnego dla nich zaangażowania w sprawy publiczne.

Jakiego rodzaju wsparcia zaangażowania?

Na przykład technicznego wsparcia politycznego projektu realizowanego w obszarze, w jakim działa dany przedsiębiorca. Najlepszym przykładem mogą być projekt Ogólnopolskiej Sieci Edukacyjnej, czy Program Operacyjny Polska Cyfrowa.

Byliście zachęcani do udziału?

Ogólnie rzecz biorąc: tak, byliśmy zachęcani. Na tyle, na ile to było możliwe. Zwłaszcza w przypadku POPC, w którym stosuje się procedury konkurencyjne. Dobre praktyki wskazują, że zasady realizacji takich projektów powinny być określane w dialogu z tymi, którzy je będą realizować.

Zdarza się wam otrzymywać prośby o finansowe wsparcie bliskich politykom akcji społecznych? Jak najbardziej bezinteresownych.

Owszem, zdarzają się takie sytuacji. Niemniej w Orange podchodzimy do tego bardzo ostrożnie. W ogóle do wspierania akcji społecznych, jeżeli ma to posmak uiszczania dodatkowej publicznej daniny o charakterze choćby moralnym.

No dobrze, ale czy zdarza się jasne postawienie sprawy: „chcecie czegoś, to zróbcie coś”?

To się zdarza i ja w tym w ogóle nie widzę niczego złego. Często projekty, podszyte nawet polityką, odpowiadają na konkretne zapotrzebowanie społeczne, które wcale nie koliduje (a nawet mogą być zbieżne) z interesami danej branży gospodarczej.

Jakiś przykład?

Deregulacja rynku szybkiego internetu (BSA) z 2014 r. UKE prowadził ten projekt, zachęcając nas jednocześnie do podjęcia inwestycji. I rzeczywiście: ta deregulacja była jednym z warunków decyzji Orange o wartych kilka miliardów złotych inwestycjach światłowodowych.

Innym przykładem jest OSE. Oczekuje się od nas pewnego wysiłku, aby wybudować infrastrukturę i w ściśle określonym czasie udostępnić ją placówkom edukacyjnym. Wiemy przecież jednak, że przeznaczony jest na to konkretny budżet, który pomoże nam odzyskać zainwestowane środki, a nawet na nich zarobić. Gorzej, gdy tylko jedna strona wywiązuje się ze swoich zobowiązań.

Co pan ma na myśli?

Tym razem pozwolę sobie bez konkretnych przykładów. Ale zdarzały się sytuacje, w których dany podmiot lub cała branża podejmowały się realizacji określonego zadania, a tymczasem strona publiczna „zapominała” o realizacji swojej części zobowiązań, bądź też kwestionowała ich wiążący charakter. Na przykład w związku ze zmianami personalnymi po swojej stronie.

Polityk chce wsparcia projektów, którymi może potem udowodnić swoją troskę o wyborców?

Do koniunkturalnego zabiegania o wyborców nie przyzna się żaden polityk. Nie byłbym zresztą aż takim pesymistą i zakładał, że każdy polityk, czy wysokiej rangi urzędnik zabiega wyłącznie o „wysokość słupka” w sondażach popularności. Przedstawicieli klasy rządzącej często cechuje pragmatyzm, ale myślę, że nie w dużo większym stopniu, niż w innych grupach zawodowych.

 
(źr.TELKO.in)

Czy podmioty gospodarcze w Polsce mogą sobie pozwolić na jawne wspieranie polityków jakiejś opcji?

Właścicielom średniej i małej wielkości firm prywatnych zdarza się publicznie powiedzieć – na przykład – na kogo głosowali, albo zamierzają głosować, bo podzielają pewne postulaty gospodarcze.

A duże międzynarodowe korporacje?

Nie widać, aby którakolwiek z nich jawnie opowiadała się za jakąś opcję polityczną, czy wspierała konkretnych polityków.

A Orange Polska?

Orange Polska nie może takich rzeczy robić. Obowiązują nas pod tym względem ścisłe regulacje compliance na poziomie krajowym oraz na poziomie grupy. Uważam zresztą, że w średnim terminie byłaby to bardzo zła i szkodliwa dla firmy praktyka.

Dziękujemy za rozmowę.

rozmawiał Łukasz Dec