REKLAMA

Zobowiązania jakościowe spędzają sen z powiek

Pojawia się bowiem wtedy pytanie: skoro instytucja „dostawców wysokiego ryzyka” [ang. high risk vendors, HRV – red.] nie ma umocowania we wciąż nieznowelizowanej ustawie KSC, to w jakim akcie prawnym jest zdefiniowana?

PIOTR KURIATA: W żadnym. Nie ma czegoś takiego w obowiązujących przepisach prawa.

WITOLD DROŻDŻ: W takiej sytuacji lepiej nie posługiwać się niezdefiniowanymi prawnie pojęciami w tak wrażliwym dokumencie, jak ten dotyczący aukcji.

ŁUKASZ DEC: Wydaje mi się, że można je wywodzić z ogólnie obowiązujących przepisów prawa dotyczących bezpieczeństwa sieci telekomunikacyjnych.

PIOTR KURIATA: Nie zgadzam się. Jak powiedział Witold Drożdż, takie pojęcie nie zostało nigdzie, w nie budzący wątpliwości sposób, zdefiniowane. Co prawda po kilku latach wałkowania tematu każdy z operatorów musiał przeanalizować ryzyka współpracy technologicznej i w praktyce zaczął stosować (choćby na własny użytek) pojęcie „dostawcy wysokiego ryzyka”. To nie zmienia faktu, że nie ma to podstawy prawnej.

WOJCIECH ROSIAK: Zapisy dotyczące HRV od dwóch lat nie zmieniają się w projekcie KSC. Mieliśmy czas przeanalizować problem i ewentualne warianty postępowania.

ŁUKASZ DEC: Czujecie komfort wyboru partnera technologicznego?

WITOLD DROŻDŻ: Jeżeli cokolwiek czujemy, to dyskomfort. Od kilku lat sytuacja nie wyjaśnia się w żadnym kierunku.

Rozumiemy, że przyszło nam żyć w trudnych politycznie (a nawet geopolitycznie) warunkach, ale ramy działania bardzo niebezpiecznie się rozmyły. Prawdą jest, że nauczyliśmy się z tym żyć. Każdy z nas na swój sposób kalkuluje ryzyko i wypracowuje adekwatne decyzje.

PIOTR KURIATA: Dobrze się stało, że projekty przepisów dotyczących odpowiedzialności członków zarządów za niegospodarne zarządzania majątkiem spółek handlowych ostatecznie nie weszły w życie. Każdy prezes miałby duży osobisty problem, a każda decyzja wyboru dostawcy byłaby dla niego mocno ryzykowna.

ŁUKASZ DEC: Czy MNO podejmą ryzyko współpracy z tymi podmiotami, które mają największe „szanse” na zyskanie statusu HRV?

PIOTR KURIATA: A dlaczego nie? Dokumentacja konkursowa dosyć jasno opisuje zasady postępowania, w tym czas na obowiązkowe usunięcie sprzętu z sieci. To wszystko można policzyć i oprzeć decyzję na ekonomicznych podstawach. Nie przesądzałbym, że wynik musi być na „nie”.

ŁUKASZ DEC: Kolejna sprawa: czy wolelibyście panowie, aby postępowanie zakończyło się przed wyborami parlamentarnymi 2023 r.? Czyli w warunkach sprawowania władzy przez te osoby, które zaplanowały postępowanie i dały mu zielone światło.

WOJCIECH ROSIAK: Nie myślimy o tym, kto będzie rządził w przyszłości, ale jak proces wyborczy wpłynie na legislację a ściśle mówiąc na prace nad Prawem komunikacji elektronicznej. Czy zaczniemy postępowanie aukcyjne w reżimie Prawa telekomunikacyjnego, a zakończymy w reżimie PKE i co z tego może wyniknąć dla prawnego bezpieczeństwa aukcji.

CEZARY ALBRECHT: Według mnie, byłoby pożądane, aby aukcja zakończyła się przed wyborami. To minimalizuje ryzyko niespodzianek, które – jak nauczyła aukcja 800/2600 MHz – mogą się przytrafiać. Niespodzianek, które chociażby spowolnią proces selekcyjny. Odczuwamy w T-Mobile brak zasobów w paśmie C. Chcielibyśmy jak najszybciej uzyskać do nich dostęp i rozpocząć wykorzystywanie.

ŁUKASZ DEC: Pytanie podsumowujące, które chyba najsensowniej skierować do Piotra Kuriaty: czy pana zdaniem wszyscy czterej MNO wezmą udział w postępowaniu?

PIOTR KURIATA: Uważam, że tak będzie. Być może z różnym entuzjazmem i nie za każdą cenę, ale wszyscy będą pamiętać o telekomunikacyjnej „prawdzie”, że częstotliwości radiowe są jak parcele przy placu Defilad w Warszawie. Nie rezygnuje się z zakupu takich dóbr. Można mieć wątpliwości co do warunków, można mieć wątpliwości co do ceny, warunków aukcji (zobowiązania jakościowe), które na pewno winny ulec zmianie, ale ogólnie rzecz biorąc jest to dla operatorów korzystny nabytek.

oprac. Łukasz Dec