REKLAMA

Chronić lokalne telekomy

Na nasze protesty, że takie arbitralne działanie ze strony dużych podmiotów może nas wyeliminować z rynku, słyszymy, że przecież – symetrycznie – my także będziemy mieli prawo ich odciąć. Przyznam, że to mnie rozbawiło. Jakie są realne efekty zamknięcia wymiany ruchu głosowego z Orange do Giga Komputer [firma Karola Skupnia – red.], a jakie są dla Orange? Orange nie grozi exodus klientów, nie mogących dodzwonić się do sieci Giga Komputer. Symetrycznie mojej firmie grozi. To pokazuje, że w rynkowej rywalizacji nie mamy równej pozycji. Już dzisiaj notujemy przypadki, kiedy duże telekomy – z różnych powodów – odcinają nam ruch głosowych, i to tylko w wybranych frakcjach, także dowiadujemy się o tym dopiero od klientów, którzy gdzieś nie mogą się dodzwonić, lub ktoś nie może się do nich dodzwonić.

KRZYSZTOF KACPROWICZ: Dobrym przykładem regulacyjnej dyskryminacji małych operatorów jest telefonia głosowa. Kilka lat temu wydano regulację dotycząca zakańczania połączeń w sieciach ponad 200 operatorów. Poza tym, że regulacja była drakońska w treści, trudno było zrozumieć, na jakiej podstawie wyselekcjonowano regulowanych przedsiębiorców. Pośród nich byli i tacy, którzy obsługiwali 20-30 abonentów VoIP. Nawet nie mieli własnych central.

Kolejnym absurdem są obowiązki na rzecz bezpieczeństwa i związana z tym konieczność utrzymywania przez małe podmioty kancelarii tajnych.

Tutaj są chyba właśnie ulgi dla małych podmiotów?

KRZYSZTOF KACPROWICZ: Owszem, utrzymywania kancelarii można oddać zewnętrznym podmiotom, ale to są typowe „puste przebiegi” finansowe. Płacimy po kilka, kilkanaście tysięcy złotych rocznie, a do tej kancelarii przez długie lata działalności często nie przychodzi ani jedno pismo. Tymczasem obowiązek nałożono na każdego przedsiębiorcę, który ma w sieci co najmniej 500 zakończeń IP. Co trzy lata muszę odnawiać certyfikat bezpieczeństwa przemysłowego, co moją firmę kosztuje 60 tys. zł. Po co?

KAROL SKUPIEŃ: Powiedzmy sobie wprost: kancelarie tajne nie są potrzebne i realnie nie funkcjonują. Nie ma ani praktycznej potrzeby, ani praktycznej możliwości by działały według ustawowych wyobrażeń. Jeżeli sieć ma funkcjonować, administratorzy muszą mieć dostęp do danych. Poufności zapewnia się innymi sposobami, niż przetwarzaniem w kancelarii tajnej. Małe firmy nie mają kancelarii, bo je na to nie stać i w ogóle nie powinny podlegać takim obowiązkom.

KRZYSZTOF KACPROWICZ: Kolejny obszar do zderegulowania, to udogodnienia dla osób z niepełnosprawnościami w biurach obsługi klienta. W przypadku dużego operatora, to obowiązek dostosowania jednego biura na kilka takich biur. Dla małego operatora to (kosztowny) obowiązek dostosowania jedynego biura, które zazwyczaj posiada. Tymczasem, gdy istnieje potrzeba obsługi klienta z niepełnosprawnością, to w warunkach małej miejscowości istnieje szereg innych możliwość wsparcia. My się tam przecież wszyscy znamy!

Sprawozdawczość… Dla UKE dostarczamy dane do SIIS na 31 grudnia, a niemal identyczne dane dla BEREC na 1 stycznia! Dlaczego?

Cyberbezpieczeństwo… Procedura ochrony serwerowni przewidująca 13, 14 punktów na „check-liście” w firmie, która zatrudnia jednego informatyka.

Prawo komunikacji elektronicznej… co prawda nie wiemy jeszcze na pewno, jak będzie ostatecznie wyglądało, ale oparcie go na dyrektywach unijnych implikuje projekt skrojony pod kątem dużych podmiotów. I to jeszcze działających w warunkach rynku francuskiego, niemieckiego, czy hiszpańskiego.

W trzecim i czwartym konkursie POPC była łapanka na operatorów chętnych do budowy sieci na terenie Lubelszczyzny, czy moich Warmii i Mazur. Wyobrażam sobie, że w obu tych rejonach są przedsiębiorcy związani z ICT, którzy – choćby dla dobra własnych lokalnych społeczności – byliby gotowi przedzierzgnąć się w operatorów, wybudować sieć i dostarczyć internet. Jeżeli jednak zorientują się z czym to jest związane, poznają „100 kroków na drodze do telekomunikacji”, to zrezygnują i zajmą się czymś innym.

W Polsce telekomy, zwłaszcza małe, przeznaczają – nieproporcjonalnie – duże środki na realizacji zobowiązań względem administracji, zamiast na podstawowy biznes, budowę sieci i obsługę klienta.

KAROL SKUPIEŃ: Jeżeli chodzi o raportowanie infrastruktury, to jestem w stanie zrozumieć, że państwo chce wiedzieć, gdzie jest zasięg szerokopasmowego internetu. Ale po co informacja o każdej mufie? O odległości studni od drogi? Liczbie żył w każdym kablu? Pojemności na każdej żyle? Kto potrafi realnie do czegokolwiek wykorzystać tę wiedzę? Kto może sprawdzić poprawność tych informacji, czy w ogóle zrozumieć, co one oznaczają?

KRZYSZTOF KACPROWICZ: W przypadku małych sieci raportowanie infrastruktury powinno być dobrowolne. Jeżeli regulator rynku nie będzie miał informacji o istnieniu i zasobach sieci na tysiąc gniazdek, to najwięcej co grozi takiemu operatorowi, to skierowanie na jego obszar interwencji publicznej i budowa konkurencyjnej sieci. To jest ryzyko, które można przekalkulować i ewentualnie podjąć.

Według mnie, są jeszcze inne zastosowania wiedzy o infrastrukturze, jak choćby decyzje o dostępie budynkowym. Tak czy inaczej, wątpię, aby państwo zrezygnowało z wiedzy o infrastrukturze operatorów.