REKLAMA

Plany na 30 lat (i więcej)

Czasem taki zakup ma bardziej charakter akcji ratunkowej (która bardzo cieszy MNO dzierżawiących te lokalizacje), niż klasycznej inwestycji.

Cellnex ma dzisiaj więcej niż połowę udziałów w polskim rynku pasywnej infrastruktury sieci mobilnych. Czy spodziewacie się panowie, że te udziały mogą jeszcze wzrosnąć?

TOBIAS MARTINEZ: Rozumiem drugie dno tego pytania, więc najpierw powiem, że we wszystkich krajach, w jakich działamy Cellnex jest dobrze postrzegany przez organy kontroli rynku – jako podmiot prokonkurencyjny. Przyczyniamy się do otwierania rynku, do startu nowych firm usługowych i do zwiększenia podaży usług na rynku telekomunikacyjnym. W żadnym kraju nie zakomunikowano nam jeszcze, że jakikolwiek udział w rynku stanowi próg, powyżej którego nie powinniśmy dalej konsolidować. W niektórych krajach osiągnęliśmy 60 proc. rynku i jeżeli nadarzy się kolejna okazja, to na pewno ją będziemy rozważać – w konsultacjach z władzami antymonopolowymi.

Zdarzało się, że w charakterze środków zaradczych te władze zalecały nam zbycie części infrastruktury. Tak było w Wielkiej Brytanii, czy we Francji. W tym drugim kraju Cellnex osiągnął bowiem znaczny udział w rynku infrastruktury miejskiej. Prawdopodobne, że gdyby chodziło o wieże na obszarach wiejskich, to nie byłoby żadnych obiekcji.

Czy to oznacza, że transakcja z Orange Polska lub T-Mobile Polska jest realna?

TOBIAS MARTINEZ: To byłaby zdecydowanie bardzo trudna transakcja. W takim wypadku mówilibyśmy już nie o przekroczeniu progu 50 proc. rynku, tylko o osiągnięciu prawie 100 proc. To byłoby to naprawdę trudne, jeżeli w ogóle wykonalne, przedsięwzięcie.

100 proc. rynku, to się wydaje atrakcyjna wizja dla inwestora.

TOBIAS MARTINEZ: Może wydawać się atrakcyjna, ale trudno ją uznać za osiągalną. Taka akwizycja wydaje się projektem tak złożonym, że chyba… szkoda czasu.

Odwrotnie jeżeli chodzi o współpracę z T-Mobile i z Orange, na co jesteśmy bardziej, niż otwarci. Taka współpraca może przynieść wiele korzyści obu stronom, pozwalając uniknąć marnowania środków operacyjnych, czy inwestycyjnych na dublujące się lokalizacje.

Wspomnieliście panowie projekty infrastrukturalne poza ściśle rozumianym rynkiem telekomunikacyjnym. Czy widzicie podobne szanse w Polsce?

SANTIAGO ARGELICH HESSE: Bez wątpienia taką szansę są sieci telekomunikacyjne wzdłuż szlaków kolejowych. W Polsce trwa wdrożenie sieci GSM-R. Niebawem będzie można zacząć myśleć o wdrożeniu tam sieci kolejnej generacji (FRMCS). Na szlakach kolejowych wciąż jest wiele białych plam, o czym łatwo przekona się każdy, kto podróżuje w Polsce pociągiem. Uzupełnianie zasięgu jest mało opłacalne dla komercyjnych operatorów.

Podobnie jest w innych krajach i stąd projekt sieci dla linii kolejowej Londyn – Brighton, gdzie infrastrukturę zapewnia neutralny dostawca, czyli Cellnex. W zastosowaniach kolejowych bardzo ważna jest warstwa bezpieczeństwa na potrzeby sterowania ruchem pociągów. Wreszcie w dalszej przyszłości – jeżeli Polskie Koleje Państwowe zdecydują się na budowę infrastruktury wysokich szybkości – to nie będzie ona działać bez zapewnienia wydajnej i bezawaryjnej łączności. Cellnex jest gotów zainwestować i wybudować niezbędną infrastrukturę.

Podobne są wyzwania odnośnie szlaków drogowych. Nie będzie ruchu pojazdów autonomicznych bez zapewnienia ciągłego pokrycia z niskimi opóźnieniami komunikacji. To również jest trudne zadanie dla pojedynczego MNO. Istnieją środki unijne przeznaczone na budowę transeuropejskich korytarzy transportowych. Polska mogłaby się pokusić o projekt połączenia „autostradą komunikacyjną” z państwami bałtyckimi, czy z Niemcami.

TOBIAS MARTINEZ: Byłem niedawno w Brukseli i muszę powiedzieć, że panuje tam wielki entuzjazm dla takich projektów. Byliśmy gorąco zachęcani, by się w nie angażować. Warto podkreślić, że zawsze jest w nich niezbędny udział operatorów komercyjnych, bo to oni dostarczają klientom finalną usługę. Niezbędny jest także udział administracji publicznej, ponieważ takie projekty muszą się wpisywać w krajowe programy rozwoju.