REKLAMA

Plany na 30 lat (i więcej)

Wszystko o czym panowie mówicie, to chyba kwestia przyszłości a nie teraźniejszości?

SANTIAGO ARGELICH HESSE: Moglibyśmy już dzisiaj aplikować do agend Unii Europejskich na projekty w Polsce, ale brakuje po temu odpowiednich ram prawnych. Weźmy autostrady, którymi zarządza instytucja, która jednak nie posiada w celach statutowych zapewnienia dodatkowych usług, w tym nowoczesnej komunikacji drogowej, a zatem ma bardzo ograniczone środki i mało kompetencji. Cellnex ma jedno i drugie, ale nie może sam inicjować takich projektów.

Poza tym koordynacja inwestycji w Polsce czasem kuleje. Przykładem są tunele drogowe, w których infrastruktura telekomunikacyjna nie jest planowana od początku, w efekcie czego montaż rzadko może się odbyć w trakcie budowy, a zwykle dopiero po jej ukończeniu. To zaś oznacza zwłokę w zapewnieniu użytkownikom ciągłej łączności.

TOBIAS MARTINEZ: Wszędzie w Europie publiczne projekty nie są proste. Rzadko kiedy zajmują mniej niż 20 miesięcy. Chętnie jednak dzielimy się naszymi doświadczeniami z różnych krajów, by w miarę możliwości dynamizować te procesy. Tym bardziej, że są różne modele planowania, finansowania i utrzymywania takiej infrastruktury.

SANTIAGO ARGELICH HESSE: Odrębnym problemem jest zasięg wewnątrzbudynkowy. W naszym nowym biurze nie było zasięgu komórkowego, ponieważ konstrukcja skutecznie izolowała sygnał. Dopiero instalacja urządzeń DAS [distributed antenna system – red.] rozwiązała problem. Chcemy się angażować w takie przedsięwzięcia także komercyjnie – jako dostawca neutralnego sieciowo zasięgu wewnątrzbudynkowego. Dla właścicieli nieruchomości korzystne jest współpracować z jednym takim podmiotem, zamiast ze wszystkimi dostawcami usług mobilnych na rynku.

Cellnex pewnie zalicza się już dziś do grona największych inwestorów zagranicznych w Polsce. Kiedy jednak wchodził na polski rynek otoczenie polityczne było skrajnie inne. Jak z perspektywy zagranicznego inwestora wygląda kraj, tuż za granicą którego toczy się wojna?

TOBIAS MARTINEZ: Nikt nie wie, co będzie jutro. Planując inwestycję, zawsze drobiazgowo analizujemy sytuację rynku, na którym wchodzimy: otoczenie makroekonomiczne, warunki polityczne, czy system prawny. Dlatego nasze działania koncentrujemy na krajach europejskich, co pozwala nam redukować ryzyko długoterminowych inwestycji.

W niektórych aspektach warunki w Polsce są całkowicie zadowalające, w niektórych oczywiście mogłyby być lepsze. Mimo wojny na Ukrainie jesteśmy całkowicie pewni, że chcemy w Polsce pozostać na długie lata.

SANTIAGO ARGELICH HESSE: Nasz horyzont inwestycyjny, to 25-30 lat. Jak dokładnie można prognozować na tak długi okres? Wie pan najlepiej, jak wyglądała Polska 30 lat temu i jak wygląda dzisiaj. Nie jesteśmy w stanie przewidzieć przyszłości. Możemy tylko patrzeć na historyczne trendy i na kierunek, w jakim podąża dany rynek. Trendy się zmieniają i być może teraz polska gospodarka sonduje „dołek”, ale ma jednak silne fundamenty ekonomiczne (lepsze niż wiele innych krajów) i historię imponującego wzrostu.

TOBIAS MARTINEZ: Mimo niespokojnej sytuacji, nie zatrzymaliśmy ani spowolniliśmy żadnego z rozpoczętych projektów inwestycyjnych w Polsce. Jeżeli dzisiaj otrzymam propozycję interesującej i rentownej inwestycji, proszę mi wierzyć, bez wahania ją podejmę. Kluczem są ludzie, a ci w Polsce są doskonali. Jest tu bardzo wiele biznesowych możliwości. Wreszcie Polska jest częścią Europy. Tyle.

Martwimy się oczywiście sytuacją na Ukrainie, ponieważ martwią się nią Polacy. Przyjeżdżając do Polski, widzę te sprawy znacznie lepiej, niż z Barcelony. Tam musi wystarczyć telewizja oraz internet. Tutaj mam możliwość rozmowy z osobami bezpośrednio zaangażowanymi w wydarzenia. Podczas aktualnego pobytu w Polsce miałem okazję rozmawiać z szefem jednego z największych telekomów na Ukrainie. Wszyscy musimy przezwyciężyć kryzys i wierzę, że to nam się uda. Wsparliśmy ukraińską sieć radiodyfuzyjną sprzętem nadawczym, wspieramy ukraińskich operatorów komórkowych w naprawianiu zniszczonej infrastruktury.