Regulacja Emitela ma sens

Dotyczy to nadawców publicznych: Polskiego Radia, spółek regionalnych Polskiego Radia, jak również nadawców komercyjnych.

Oczywiście, operatorzy alternatywni wciąż istnieją i starają się rozwijać usługi: BCAST, Arkena oraz pozostali działający bardzo lokalnie np. Operator FM, lub nawet nadawcy, którzy sami obsługują swoje emisje jak Radio Maryja, czy grupa radiowa Agory. Liczba obiektów którymi dysponują jest jednak tylko niewielkim procentem całego rynku. Z biznesowego punktu widzenia ich możliwości ograniczają się do emisji radiowych małej i średniej mocy (do ok. 10 kW ERP – zasięg takiej emisji, to kilkadziesiąt kilometrów), z ulokowaniem stacji nadawczych głównie w miastach.

Można oszczędzić

Jak wygląda sytuacja „operatorki” w telewizji? Jest jeszcze mniej konkurencyjna, niż w przypadku radia, zarówno dla nadawców, jak i alternatywnych operatorów technicznych. Wszystkich pięć ogólnopolskich multipleksów telewizji cyfrowej obsługiwanych jest techniczne tylko przez Emitel. Sytuacja jest znamienna, bo i bez analizy można stwierdzić pozycję dominującą jednego podmiotu. Z drugiej strony taka sytuacja pokazuje najlepiej, dlaczego nałożenie obowiązków regulacyjnych na Emitel jest niezbędne.

90 proc. emisji na rynku realizowana jest przez Emitel.

W przestrzeni widmowej wyodrębnić możemy jeszcze dodatkowe pięć multipleksów lokalnych. Co jest niezwykle interesujące i warte uwzględnienia w kontekście aktualnego procesu regulacyjnego, to fakt, że multipleksy lokalne zarządzane są technicznie albo bezpośrednio przez nadawców, albo przez operatorów alternatywnych (2 z 5 multipleksów operowane przez BCAST).

Dla lokalnych multipleksów TV, podobnie jak dla częstotliwości radiowych małej mocy, stworzenie usługi z wykorzystaniem obiektów alternatywnych jest możliwe właśnie ze względu na niewielki obszar niezbędnego pokrycia. Są to tereny kilku sąsiadujących miast. Powyższa prawidłowość jest znamienna – dlaczego obsługa lokalnych multipleksów w większości przypadków odbywa się z pominięciem głównego operatora? Bo jest to po prostu tańsze rozwiązanie. Dla przykładu, w przypadku świadczenia usług radiowych postawienie nowej stacji i zapewnienie usługi o podobnej jakości tylko dla jednej częstotliwości może być tańsze nawet o 25-30 proc. w stosunku do cen Emitela. Łatwo sobie wyobrazić, jakie korzyści finansowe mogłaby przynieść nadawcom realna konkurencja na rynku nadawania sygnału TV. W przypadku pojedynczych nadawców na pojedynczym MUX mogą to być setki tysięcy, jeśli nie miliony złotych rocznie.

Nie zmienia to faktu, że pozycja Emitela na rynku radiodyfuzji telewizyjnej jest obecnie bezsprzecznie dominująca: z wyłączeniem projektów lokalnych, 99 proc. emisji jest przez niego realizowane, zarówno w aspekcie technicznym, jak pod względem wartości przychodów (tu zapewne nawet w okolicach 99,9 proc.).

Regulacje najprostszą drogą

Czy stworzenie ogólnopolskiej alternatywnej sieci nadawczej jest w ogóle możliwe? Teoretycznie tak, głównie dzięki samej technologii DVB-T i mechanizmowi budowy sieci tzw. jednoczęstotliwościowych SFN. Na pewno jednak byłby to „zabieg” nieopłacalny (na jeden wysoki obiekt Emitela średnio potrzeba 3-5 obiektów działających w ramach podsieci SFN) oraz obarczony dużym ryzykiem. Jak wspominałem wcześniej, odnosząc się do emisji radiowych, budowa obiektów na terenach górskich i budowa obiektów wysokich wymaga szeregu uzgodnień administracyjnych i staje się – z pewnymi wyjątkami – praktycznie niemożliwa).

Wszystko to jest dodatkowo obciążone olbrzymimi skutkami społecznymi.