Światopogląd redaktora orbitujący

Jeszcze w tym miesiącu Polska ma umieścić na orbicie własne satelity do zastosowań wojskowych. A ja muszę dokonać gruntownej rewizji własnego światopoglądu, a właściwie zmian jakie przez lata w nim nastąpiły. Zarówno pod wpływem czynników pozytywnych, jak i negatywnych.

Niemal równo 11 lat temu zorganizowaliśmy z Anną Streżyńską pierwszą „Dyskusję o telekomunikacji”. To było pionierskie przedsięwzięcie TELKO.in, a ja piękny i młody, więc łezka w oku się kręci. Z sentymentem wymienię uczestników (poza Anną Streżyńską i moją osobą) tego spotkania: Witold Drożdż, Ireneusz Piecuch, Tom Ruhan, Jacek Niewęgłowski, Andrzej Abramczuk i Cezary Albrecht. Dyskutowaliśmy wówczas na temat rozporządzenia o jednolitym rynku cyfrowym. Jak to zwykle, jedni byli bardziej za, inni bardziej przeciw. Ja wdałem się w krótką wymianę zdań z Anną Streżyńską na temat sensu obrony „narodowych gałęzi gospodarki”. I to jak echo wróciło do mnie, kiedy czytałem informację o projekcie MikroSAR.

Nie jestem politykiem, więc nie mam problemu z przyznaniem, że moje poglądy z wiekiem ewoluują. Tych 11 lat temu, podczas pierwszej „Dyskusji o telekomunikacji”, byłem jeszcze w myślowym matriksie ukształtowanym ideami mojej bańki socjalnej z epoki wczesnej III RP. W tym na temat roli i możliwości Polski na świecie. To był zresztą znacznie spokojniejszy świat niż dzisiaj. Wizja globalnej współpracy, bazowania na przewagach komparatywnych, szukania własnych nisz rozwojowych wydawała się całkiem rozsądna. Potem przyszedł COVID, potem wojna na Ukrainie oraz wejście Polski do G20 (wejście de facto, nie de iure). I to wiele zmieniło w moim myśleniu.

11 lat temu perorowałem do Anny Streżyńskiej, że trudno jest mieć wszystko własne i nie tylko Polska nie ma własnej motoryzji, ani… własnych satelitów. Otóż Izery wprawdzie wciąż nie mamy, ale własne satelity już tak! I dzisiaj nie uważam tego za chorą megalomanię.

Tu co prawda mówimy o segmencie bezpieczeństwa państwa ‒ obszarze szczególnym; ostatnim do pokładania nadziei na dobrą wolę i współpracę ze strony innych. Zwłaszcza w czasach, kiedy każdy środek nacisku do osiągnięcia celów w polityce międzynarodowej wydaje się dobry. Elon Musk to przykład skrajny, niemniej jeden człowiek rządzący uniwersalnym środkiem komunikacji może zachwiać poczuciem bezpieczeństwa 40-milionowego kraju jak Ukraina. A podobno dla przedsiębiorcy liczy się tylko zysk, a kapitał nie ma narodowości. To tylko… pół prawdy.

Przypadkiem, czy dzięki większej niż moja przenikliwości, Anna Streżyńska lepiej wyczuwała wówczas co się na świecie dzieje lub co się może stać. Jednolity rynek telekomunikacyjny w Europie jest ideą równie realną, jak 11 lat kiedy w zacnym gronie żeśmy o nim dyskutowali. Narodowe interesy wciąż są ponad wszystko. Co więc jeszcze warto mieć własnego poza satelitami? Anteny i urządzenia sieci RAN? ONT-y i routery? Przełączniki sieciowe i firewalle? Smartfony? Brzmi jak przejaw zaawansowanej paranoi, ale dla mnie 11 lat temu podobnie brzmiała teza, że Polska koniecznie musi sama wystrzeliwać satelity na orbitę. Dzisiaj nie tylko jestem skłonny przyznać, że być może musi, ale z radością stwierdzić, że także może to zrobić.

Piątkowe komentarze TELKO.in mają charakter publicystyki – subiektywnych felietonów, stanowiących wyraz osobistych przekonań i opinii autorów. Różnią się pod tym względem od Artykułów oraz Informacji.

Postaw kawę autorowi