„Mały Frankfurt” nad Wisłą

– Czy Warszawa może stać się telekomunikacyjnym Frankfurtem – zastanawiali się uczestnicy debaty zorganizowanej przez TELKO.in oraz LIM DC. Zachowując proporcję, Warszawa już (prawie) jest telekomunikacyjnym Frankfurtem, uważają niektórzy z uczestników dyskusji. To oczywiście bardziej zabawa słowami i porównaniami. Materialną prawdą jest, że najważniejszy telekomunikacyjny węzeł w Europie rozwijał się znacznie dłużej, niż stolica Polski, a jego waga jest emanacją potęgi niemieckiej gospodarki. Dla Warszawy (i Polski) to ogromne wyzwanie, ale z pewnością jest ona w stanie zająć kluczową pozycję w regionie Europy Środkowej.

W debacie wzięli udział (od prawej): Adam Ponichtera, Paweł Kuśmierski, Paweł Małachowski, Krzysztof Kozłowski, Witold Walczak, Marcin Kubit, Emil Konarzewski i Łukasz Dec.
(źr. TELKO.in)

WNIOSKI Z DYSKUSJI

Polski rynek data center, choć rozwija się szybko, wciąż należy do mniejszych w Europie. Trudno aby było inaczej, skoro głównym motorem wzrostu jest stan lokalnej gospodarki, pod którym to względem Polska wciąż musi gonić kraje Europy Zachodniej. Goni jednak od 30 lat na tyle skutecznie, że globalni dostawcy usług chmurowych uznali za uzasadnione ulokować w naszym kraju tzw. regiony swojej infrastruktury. Pojawienie się w Polsce tych hyperscalerów może oznaczać skokowy rozwój naszego rynku data center, ponieważ często za tego typu podmiotami idą następne – zarówno dostawcy, jak i klienci. Węzły sieci wielkich dostawców usług zazwyczaj mają charakter ponadkrajowy, więc pojawienie się w Polsce ważnych (z globalnego punktu widzenia) zasobów może oznaczać, że u nas będą ich szukali także operatorzy z krajów ościennych. Z Bratysławy, Budapesztu, czy Kijowa jest bliżej do Warszawy, niż do Frankfurtu. Infrastruktury światłowodowej już w Europie nie brakuje, bez trudu można znaleźć potrzebne przepustowości, a kluczowe zaczynają się robić opóźnienia w teletransmisji. To zaś jest funkcją odległości od ośrodka kolokacyjnego. Ten fakt zwiększa rolę lokalnych rynków data center i lokalnych centrów przetwarzania danych. Polska, a przede wszystkim Warszawa, zdaje się na najlepszej drodze do roli „małego Frankfurtu” w środkowej części Europy.

ŁUKASZ DEC (TELKO.in): Spotykamy się w LIM DC czyli miejscu dosyć wyjątkowym jeżeli chodzi o polską telekomunikację – swego czasu i trochę przypadkiem głównym węźle komunikacyjnym w kraju, którego nie było powodów się tutaj spodziewać. Warunki i historia zrobiły jednak swoje. Pod względem komunikacyjnym LIM DC jest ważniejszy, niż wiele znacznie nowszych, ściśle dedykowanych centrów przetwarzania danych w Polsce. Pytanie, czy na teleinformatycznej mapie Europy – zachowując proporcje – Polska ma szansę pełnić rolę analogiczną jak LIM DC pełni na mapie Polski? Zacznijmy może od tego, jak dziś w ogóle wygląda rynek data center w naszym kraju.

EMIL KONARZEWSKI (AUDYTEL): Firma Audytel przygląda się temu rynkowi już przeszło dziesięć lat i muszę powiedzieć, że są to obserwacje dosyć fascynujące. W segmencie teleinformatyki polski rynek DC wyróżnia się tym, że... stale rośnie. W ostatnich latach ten wzrost nawet przyspieszył.

Zaczęło się jednak ponad 20 lat temu od relatywnie niewielkich obiektów, rzadko kiedy na wyspecjalizowanych powierzchniach (czego przykładem miejsce, w którym się znajdujemy). Z czasem zaczęły się pojawiać obiekty większe, ale wciąż w adaptowanych budynkach, jak Energis w Piasecznie pod Warszawą. Łatwo było wówczas przeinwestować, bo popyt był jeszcze niewielki.

Z czasem dostępne powierzchnie zaczęły się wypełniać, a inwestycje profesjonalizować. Polski rynek zaczęli dostrzegać inwestorzy zagraniczni. To była druga faza rozwoju, kiedy powstawały obiekty po 1-2 tys. m2 powierzchni i 2-3 MW mocy. Teraz wchodzimy w trzecią fazę, kiedy zaczynają powstawać ośrodki o dużej gęstości: po kilka tysięcy metrów kwadratowych i kilkanaście, czy kilkadziesiąt megawatów mocy. Powierzchnie powstają już nawet pod kątem specyficznych potrzeb ich głównych użytkowników.