U sterów KIKE dokonuje się „zmiana pokoleniowa”

Nowy prezes Krajowej Izby Komunikacji Ethernetowej, to pierwsza osoba na tym stanowisku spoza grona „ojców-założycieli” organizacji. Jego firma nie była w niej nawet od początku. Dlatego o swoim powołaniu mówi, jako o „zmianie pokoleniowej”. Pomimo gremialnej rezygnacji poprzedniego zarządu Izba działa, jak działała. Według Karola Skupnia, najważniejsze problemy przed nią, to m.in. bariery w rozwoju IPTV, przewlekłość postępowań o dostęp do budynków, relacje z branżą energetyczną, czy stawki za umieszczenie urządzeń w pasie drogowym. Pojawiło się już kilka pomysłów, jak rozwiązać te bolączki.

Karol Skupień, prezes Krajowej Izby Komunikacji Ethernetowej
(źr. KIKE)

Zacznijmy od odpowiedzi na pytanie,  kim jest Karol Skupień? Został pan w czerwcu bieżącego roku wybrany na  prezesa Krajowej Izby Komunikacji  Ethernetowej, więc jest pan znany w środowisku ISP, które reprezentuje Izba. Jednak wiele osób spoza tego grona takie pytanie często mi zadaje. Co im odpowiadać?

Od 14 lat jestem przedsiębiorcą telekomunikacyjnym. Prowadzę firmę pod nazwą Giga Komputer w Zwoleniu w woj. mazowieckim. Ma ona ok  5 tys. abonentów.  Od  4 lat inwestujemy głownie w sieć światłowodową i dziś około połowa naszych abonentów jest w jej zasięgu. Sieć budujmy z własnych środków. Nasza firma nigdy nie korzystała z dofinansowania unijnego.

Dlaczego?

Korzystanie z funduszy wiąże się z różnego rodzaju ograniczeniami Nie chcieliśmy w zakresie budowy sieci ograniczać sobie swobody.

Czy pana firma jest w Izbie od początku istnienia KIKE?

Nie. Do Izby dołączyłem po 2-3 latach od jej założenia. Można więc powiedzieć, że obecnie w zarządzie KIKE dokonuje się pewna zmiana generacyjna. Po raz pierwszy jej prezesem została osoba spoza grona „ojców założycieli”, a więc z „młodszego” pokolenia  W KIKE zaangażowany byłem jednak od dłuższego czasu w działania Grupy  Roboczej do spraw Administracji Publicznej [GRAP].

Gdy się zmienia rząd  nowi  ministrowie lubią robić bilanse zamknięcia i otwarcia w swych resortach. Co pan zastał obejmując kierownictwo KIKE?

W KIKE uformował się  kompetentny i całkiem spory zespół GRAP. W jego prace zaangażowane jest kilkanaście osób, które mają już spore doświadczenie, choć, moim zdaniem, słabo opisany jest podział obowiązków w zespole. Mimo tego przez lata Izbie udało się wypracować dobre kontakty z urzędami państwowymi. KIKE postrzegana jest jak poważny i merytoryczny partner.

Nie znaczy to, że należy się tym zadowalać, i że niczego nie można poprawić. Chcielibyśmy  zaangażować do współpracy z GRAP nowych, wysokiej klasy ekspertów i podzielić się lepiej  zadaniami. Dziś bowiem w GRAP i w KIKE trochę brakuje odpowiedzialności za określone zadania. Taki podział powinien sprofesjonalizować działanie  Izby  i sprawić, że będzie efektywniejsza.

Piotr Marciniak, poprzedni prezes KIKE, podkreślał, że głównym zadaniem Izby jest lobbing na rzecz środowiska, a nie korzyści gospodarcze, które na samym początku były bodźcem do powstania organizacji. Czy to jest nadal aktualne?

Od początku głównym celem Izby był kontakt z administracją publiczną w imieniu średnich i małych operatorów oraz reprezentowanie tego środowiska.  Dlatego KIKE działa jako izba gospodarcza.  Oczywiście, w Izbie były też  projekty komercyjne, wynikające zwykle z potrzeb chwili. Być może na początku były nawet bardziej widoczne niż kontakty z administracją, bo to drugie wymagało czasu. Budując relacje z administracją, KIKE zdobywała powoli coraz większe doświadczenie i dziś to główny obszar działania Izby.