Konsument, infrastruktura i nowy model regulacji

Dominująca pozycja na rynku pozostanie główną przesłanką do regulacji?

Komisja Europejska dąży do symetrycznego dostępu. Ja się z tym kierunkiem zgadzam. Ponieważ jednak nie wszyscy operatorzy są biznesowo zainteresowani współpracą hurtową, potrzeba (opartych na legalnych podstawach) działań regulacyjnych. Dzisiaj w Polsce można je oprzeć na stwierdzeniu pozycji dominującej lub interwencja z art. 139 Prawa telekomunikacyjnego. Sprawę upraszcza możliwość podjęcia działań na rynku lokalnym, nie koniecznie krajowym.

Chciałbym się jeszcze upewnić, że infrastruktura budynkowa (w tym kable telekomunikacyjne) również należy do tej infrastruktury, jaką chcecie „udrożnić”.

Bezsprzecznie. Podkreślę jeszcze raz, że również przyłącza budynkowe, co jest często pomijanym, a newralgicznym elementem.

Jak, w takim razie, patrzycie na kwestie regulacji dostępu do budynków. Zdarza się, że choć jest dostępna infrastruktura NGA, to operatorzy i tak występują o możliwość budowy własnej sieci.

To przejaw zamykania się przez wielu operatorów, szczególnie kablowych, w stosowanych od lat modelach biznesowych – grunt, żeby samemu za siebie odpowiadać, ustalać ceny i utrzymać przewagę we własnej sieci.

Jak z tego wybrniecie? Takie zdarzenia kłócą się z koncepcją dyrektywy kosztowej i nie dublowania istniejącej infrastruktury. Z drugiej strony sprzyjają wzrostowi inwestycji, kiedy każdy buduje swoja sieć.

Śrubowanie CAPEX nie jest sztuką. Trzeba jednak jeszcze uzyskać zwrot z inwestycji, co przy n-tej sieci w budynku robi się coraz trudniejsze. Rzeczywiście, wydajemy zgody na budowanie kolejnych sieci budynkowych, głównie dla HFC, bo kable miedziane na newralgicznych odcinkach są trudne do udostępnienia. Chociaż technicznie możliwe, biznesowo jest to rozwiązanie często nieopłacalne. Uzyskanie decyzji o dostępie, a jej implementacja w terenie, to też dwie różne sprawy. Tam jednak, gdzie realnie można wykorzystać włókna optyczne, nie dajemy zgody na powielanie infrastruktury budynkowej.

Stawki w sieciach mobilnych oparte są na kosztach. Nie sądzę, aby ich obniżanie o setne części grosza mogło cokolwiek istotnego dać rynkowi.

Będziecie próbowali przełamać zamykanie się operatorów we własnych sieciach i na własnych platformach technologicznych?

Tak. Rozwój technologii temu sprzyja. Sieci idą w kierunku techniki światłowodowej, którą stosunkowo łatwo przełączać między operatorami.

Jeżeli chodzi o regulacje, to interesują mnie jeszcze kwestia stawek terminacyjnych. Jak wiadomo, trwa dyskusja o wysokości FTR w Polsce.

Na jesieni ubiegłego roku zbieraliśmy dane do modelu kosztowego. Teraz trwają analizy. Rynek telefonii stacjonarnej jest bez wątpienia schyłkowy, z penetracją detaliczną na poziomie niecałych 15 proc. Nadmierna regulacja, czy presja na obniżenie stawek mogłaby go dobić. W Brukseli rozpoczęła się dyskusja na temat możliwości odgórnego ustalania stawek FTR. Będziemy o tym rozmawiać z Komisją Europejską jeszcze w tej połowie roku.

Nie będzie zatem w krótkim czasie nacisków na spadek FTR?

Nie będzie, póki nie będziemy wiedzieli w jakim kierunku idzie Komisja Europejska. Wiem, że pojawiają się głosy o możliwość podwyżki FTR, ale takiego scenariusza dzisiaj nie rozważamy.

MTR-y?

Stawki w sieciach mobilnych oparte są na kosztach. Nie sądzę, aby ich obniżanie o setne części grosza mogło cokolwiek istotnego dać rynkowi. Ale nie widzę również obecnie przestrzeni do podnoszenia tych stawek.

Zgodziliście się jednak na wzrost cen usług pocztowych.

To jest zupełnie odmienny rynek. Poczta Polska jest operatorem narodowym, który musi zapewniać funkcje społeczne przy kosztochłonnej logistyce. Jednocześnie musi też inwestować, gdyż w rozwoju jest wiele lat za sektorem telekomunikacyjnym. Warunkiem zgody na podniesienie cen usług pocztowych był m.in. rozwój innowacyjnych rozwiązań, jak nowoczesne sortownie, czy platforma Envelo.